Utopić zamach w butelce wody
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Utopić zamach w butelce wody

Dodano:   /  Zmieniono: 

Upały szaleją, tchu nabrać nie dają. Leje się żar nieubłagany zewsząd. Nic dziwnego przeto, że gorąc do głowy uderza. Tak tylko mogę sobie tłumaczyć analizę sytuacji politycznej w Europie Środkowej, jaką w rozmowie z tygodnikiem „Der Spiegel” przeprowadził Adam Michnik.

Biedak ten od kilku miesięcy stara się zwrócić na siebie uwagę, wszem wobec obwieszczając, że nad Wisłą podnosi głowy złowróżbny faszyzm. W Polsce wszakże jego słowa wywołują co najwyżej wzruszenie ramion lub pukanie się w głowę. O ile bowiem retoryka Michnika budzić może grozę, o tyle fakty, które za nią stoją, słabowite jakieś i marne się zdają. Gdzie są w Polsce siły polityczne, które odrzucają demokrację? Gdzie partyjne paramilitarne bojówki? Gdzie kult przemocy i siły? Gdzie groźby ograniczenia praw ludzkich i zamordyzm? Nie widać, nie słychać.

Dlatego Michnik postanowił skorzystać z zaproszenia „Der Spiegla”. Stwierdził szef „Gazety Wyborczej”, że Jarosławowi Kaczyńskiemu i Viktorowi Orbánowi marzy się „pełzający zamach stanu”. Ostrzegł, że dojście do władzy Kaczyńskiego byłoby niebezpieczne, bo Kaczyński ma autorytarne wyobrażenie o państwie, a demokracja jest dla niego tylko fasadą. Nie wiadomo tylko, czy dla Michnika gorszy jest Kaczyński, czy Orbán, ten drugi bowiem w tym, co mówi i proponuje, przypomina Adolfa Hitlera. „Specjalne dekrety i rozporządzenia rządu Rzeszy” – tak Michnik komentuje politykę Orbána, porównując ją do III Rzeszy. Jednym słowem – wieszczy Michnik – obaj politycy prowadzą swoje kraje do piekła. Przy czym Orbán już to robi, a Kaczyński dopiero próbuje.

Aż szkoda komentować podobne brednie. Można szefa PiS cenić lub nie, uważać za twardego, bezwzględnego gracza lub pechowca. Ale zarzucać mu organizowanie pełzającego zamachu stanu? Politykowi, który zyskał i stracił władzę wskutek demokratycznych wyborów? Szefowi opozycji, która często bywa zapędzana w ślepy róg i wręcz prześladowana?

W Polsce mało kto, powtarzam, poważnie traktuje jeremiady Michnika. Takie wywiady jednak, udzielane różnym cieszącym się autorytetem pismom zachodnim, są wyjątkowo szkodliwe. To w oparciu o nie czytelnik, który nie zna Polski, będzie sobie wyrabiał zdanie. To dzięki takim wypowiedziom będzie sądził, że Polska znajduje się na skraju upadku, że grozi jej brunatna dyktatura. Nie wiadomo, jaki będzie wynik wyborów za dwa lata. Gdyby jednak wygrał PiS, to tyrady Michnika już teraz tworzą wokół przyszłego polskiego rządu atmosferę histerii i nagonki.

Zastanawiam się, jak nazwać takie wystąpienia? Różne słowa cisną się na usta. Cóż, poprzestanę na konstatacji, że trzeba żałować, iż nikt z przyjaciół Michnika nie znalazł w sobie dość odwagi, by podać mu butelkę zimnej wody na otrzeźwienie. Może następnym razem się uda?

Czytaj także