Jak będzie wyglądać zielona wyspa Donalda Tuska po zatonięciu? Cóż, jeśli ją nawet będzie widać spod wodnej toni (a oby tak było), to będzie miała kolor nie zielony, a niebieskawy, czy wręcz po prostu niebieski. Będzie to więc już niebieska wyspa Donalda Tuska; swoją drogą ciekawe, czy także tym razem szef rządu tak ochoczo będzie się przyznawał do ojcostwa, jak to czynił w wypadku zielonej wyspy? I czy co najmniej raz w tygodniu będzie organizował konferencje prasowe na jej tle?
Niestety, niebieska wyspa Tuska będzie także naszą niebieską wyspą. I o ile, jak wiadomo, rząd się zawsze wyżywi (a i na premie, jak znam życie, sobie z naszych podatków nie poskąpi), to nie jest pewne, czy ta sama sztuka uda się zwykłym obywatelom. A przesiadka z zielonej wyspy na niebieską jest mniej więcej tak samo bolesna jak tonięcie. Poziom zanurzenia dobrze widać po topniejącej zasobności portfela. Rosną ceny, a płace w najlepszym razie nie rosną, w gorszym – maleją, a w najgorszym – spadają do zera wraz z utraconą pracą.
Proces ten już postępuje, a spadek tempa wzrostu PKB w trzecim kwartale tego roku do zaledwie 1,4 proc. – wobec spodziewanych i tak już marnych 1,8 proc. – doskonale obrazuje sytuację, w której się znajdujemy. I zapowiada tę, w której wkrótce możemy się znaleźć. Coraz bardziej realnym zagrożeniem jest bowiem zsunięcie się przez Polskę w przyszłym roku w otchłań recesji. A wtedy płace rąbną o podłogę, natomiast bezrobocie poszybuje pod sufit.
I znikąd nadziei. Większość reform, które powinien i mógł przeprowadzić rząd Tuska, wciąż pozostaje na papierze, OFE już częściowo przejedzone, a długów ta legendarna ekipa narobiła nam tyle, że zaciąganie nowych niedługo stanie się niemożliwe (i to akurat dobrze). W dodatku euroland w gigantycznych tarapatach – jedne kraje już pod kreską, inne tylko nieco ponad nią, w tym nawet bogacące się w ostatnich latach na potęgę – dzięki słabemu euro – Niemcy, nasz główny partner gospodarczy.
Tak właśnie kończy się już nie przymykanie oka, a wręcz polityczna ślepota armii bezkrytycznych zwolenników gabinetu Tuska. Ślepota na to, że ekipa ta od kilku lat prowadzi nasze państwo na czołowe zderzenie z górą lodową, która właśnie zaczęła się roztapiać i zalewać naszą zieloną wyspę.
I na marginesie. Ciekawe jak się będzie zachowywał premier Tusk, gdy nasza wyspa będzie szła pod wodę. Czy, jak przystało na kapitana, pozostanie na mostku i zatonie razem z nami, czy – przeciwnie – czmychnie do jakiegoś raju (podatkowego), co w dzisiejszych czasach oznacza: do Brukseli lub Strasburga. Test, obawiam się, wkrótce.