Naukowiec zaakcentował, że nie zmienił zdania w sprawie obowiązkowych szczepień. "Należy je wprowadzić" – podkreślił. "Czegokolwiek nie zrobilibyśmy, zawsze znajdą się osoby, które będą przeciwnikami. Zamiast jednak obrażać - co jest ich podstawowym orężem, ja chcę merytorycznie rozmawiać, bo tak jak wszyscy - to nas akurat łączy - chcę powrotu do normalności" – zaznaczył.
"Większość dziennikarzy także rozumie ten problem i podejmuje się dyskusji o zasadności obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19” – wskazywał. "Teraz właśnie jest ten czas, kiedy powinniśmy o tym spokojnie podyskutować" – zachęcał profesor.
Prof. Banach: Sytuacja nadzwyczajna
"Obecnie w przypadku szczepień antycovidowych mamy sytuację nadzwyczajną. Zwracam uwagę, że rozpoczęliśmy szczepienia na etapie wychodzenia ze skutków drugiej fali i wchodzenia w trzecią falę pandemii. Przy ogromnej liczbie zakażeń, zachorowań i zgonów, nie było problemu by zmotywować ludzi to tego wyboru. Oni w dużej części wybrali szczepienia" – podkreślił.
W różnych grupach wiekowych – jak mówił Banach – mamy niezły współczynnik szczepień. "Jest on jednak jeszcze wciąż zbyt niski w porównaniu ze współczynnikiem, który powinniśmy osiągnąć wraz z odpornością populacyjną. Obecnie w pełni zaszczepiono ok. 12 procent Polaków" – zastrzegł.
"Załóżmy jednak, na co bardzo liczę, że we wrześniu będziemy mieli zaszczepionych od 50 do 70 procent Polaków" – powiedział. "Ale co będzie, kiedy za rok, półtora roku trzeba będzie podać kolejną dawkę, a nie będzie już restrykcji sanitarnych?" – zapytał.
"Wówczas, kiedy zachorowań będzie nie kilka tysięcy, a kilkaset, na szczepienia może zgłosić się zaledwie 20 do 30 procent Polaków. Jak sobie wtedy poradzić bez obowiązkowych szczepień? Co wtedy będzie? Znowu kolejne lockdowny? Która fala? Czwarta, piąta, może ósma?" – pyta dalej naukowiec.
"Nie przez przypadek przez całe lata Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i inne organizacje międzynarodowe budowały odpowiednie wskaźniki, które pokazują, jakie grupy są najbardziej narażone na zgon w przebiegu potwierdzonej infekcji" – wskazał.
"Ten wskaźnik dla starszych pacjentów, powyżej 60., 65. roku życia, dla osób, które mają na przykład chorobę sercowo-naczyniową czy cukrzycę może wynosić nawet ponad 10 procent" – podał. "Oznacza to, że co dziesiąta osoba w grupach tych schorzeń może umrzeć z powodu choroby COVID-19 i jej powikłań" - zaznaczył prof. Banach.
"Jeżeli założymy, że dla tej grupy pacjentów mamy obowiązkowe szczepienia, a to istotny procent społeczeństwa, byłoby też mniejsze obłożenie szpitali i łóżek respiratorowych, ponieważ najczęściej hospitalizowane są właśnie osoby starsze, z chorobami współistniejącymi. Przy obowiązku szczepienia 60-latkowie, 70-latkowie, 80-latkowie i jeszcze starsi w ogóle nie chorowaliby na COVID-19. Być może niektórzy z nich przechodziliby tę chorobę w domu, jak zwykłe przeziębienie" – tłumaczył naukowiec.
"Jeżeli kiedyś byłyby u nas obowiązkowe szczepienia populacyjne lub dla jakiejś grupy wiekowej, należałoby rozważyć, aby były to szczepienia darmowe bądź z dużą refundacją" – powiedział prof. Banach.