Dlaczego Warszawa nie jest wrogiem Moskwy?
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Dlaczego Warszawa nie jest wrogiem Moskwy?

Dodano: 
Moskwa, zdjęcie ilustracyjne
Moskwa, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / SERGEI ILNITSKY
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE | Dlaczego Kreml ostatecznie nie wpisał Polski na listę „państw nieprzyjaznych” Rosji? Na to pytanie odpowiada w swoim felietonie Stanisław Stremidłowski z agencji Regnum.ru.

Rosyjski publicysta zauważa, że ostateczny kształt „listy geopolitycznych wrogów Rosji” był dla polskiej opinii publicznej zaskoczeniem. Zresztą nie tylko dla polskiej. Również związane z Kremlem media spekulowały, że Polska znajdzie się na liście. Dlaczego tak się nie stało?

Według Stremidłowskiego „warszawscy marzyciele lubią rozpisywać się o egzystencjalnym zagrożeniu ze strony Rosji, eksploatując przy tym tezy politycznej rusofobii”. Tymczasem, jak argumentuje publicysta, Polska nie robi właściwie nic, co mogłoby na poważnie zagrozić Moskwie. Warszawa, co prawda, próbuje zatrzymać budowę gazociągu Nord Stream 2. Jednak „zahamować tę inwestycję udało się nie Polakom, tylko amerykańskiej administracji Donalda Trumpa”. Zdaniem Stremidłowskiego, z kolei sojusz z Kijowem, który wciąż nie odciął się od banderyzmu, przyniósł więcej problemów Warszawie niż Moskwie. A to dlatego, że proukraiński kurs PiS pokazał hipokryzję tej partii, która co prawda uchwaliła ustawę o ludobójstwie na Wołyniu, jednak nie zrobiła nic, aby Ukraina w odpowiedzi na ten krok poszła na ustępstwa w kwestii polityki historycznej. „Nie powiodły się też próby, aby z obecności amerykańskich wojsk nad Wisłą uczynić powód dla zaostrzenia relacji USA-Rosja oraz zacząć proces integracji Ukrainy i Gruzji w struktury NATO. Poza tym w zasadzie Waszyngton nie chce patrzeć na wschód polskim okiem – Joe Biden nie jest nie życzy sobie, aby to Polska była liderem Europy Środkowo-Wschodniej” – wylicza publicysta.

Stremidłowski uwazża też, że właściwie to PiS dość ostrożnie podchodzi do zaostrzenia relacji z Moskwą. Jego zdaniem widać to po stosunkowo zachowawczym udziale Polski w niedawnej wojnie dyplomatycznej – z Warszawy nie wyrzucono tylu rosyjskich dyplomatów, co z Pragi czy z Waszyngtonu. Ponadto, ostatnie manewry geopolityczne PiS „mają wewnętrznie sprzeczny charakter”. Warszawa próbuje nawiązać dobre relacje z Waszyngtonem (bez wzajemności), a jednocześnie zawiera sojusz z Ligą Północną Matteo Salviniego czy z Victorem Orbanem, „których nijak nie da się nazwać antyrosyjskimi politykami”.

Zdaniem publicysty, niewpisanie Polski na listę państw nieprzyjaznych Rosji da opozycji nad Wisłą kolejny pretekst, by kreować narrację, zgodnie z którą „Kreml wspiera swoich antydemokratycznych sojuszników, występujących przeciwko UE”. Jak jednak konkluduje Stremidłowski: „To już problem samej partii. Zresztą, jej relacje z Zachodem rzeczywiście często wyglądają dość zagadkowo”.

Czytaj też:
Kreml: Przypomnijmy światu, że wyzwoliliśmy Polskę
Czytaj też:
"3 maja powinni świętować Rosjanie, a nie Polacy"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także