Czy słowa Joe Bidena na temat Nord Stream 2 świadczą o tym, że mamy do czynienia ze zmianą amerykańskiej strategii wobec naszego regionu?
Dr Jacek Bartosiak: Odpowiedź na to pytanie wynika ze zrozumienia, w co obecnie grają Amerykanie. Mianowicie próbują utrzymać dominującą rolę swojej sprawczości w systemie międzynarodowym. Wszystko inne, w tym interesy Europy Środkowo-Wschodniej, jest tylko instrumentem do osiągnięcia tego celu. Jednocześnie Amerykanie mają problem, ponieważ Niemcy nie chcą ich słuchać, nie mówiąc już o Rosjanach. USA próbują balansować interesy swoje i innych, aby jak najkorzystniej wyjść z tej sytuacji. W kwestii Nord Streamu uznali, że w obliczu poważnych wyzwań chińskich, ograniczonych zasobów własnych oraz kryzysu wewnętrznego muszą dogadać się z Niemcami. Oczywiście to wszystko jest relatywne, ale gdyby mogli postąpić inaczej, to by to zrobili.
W tej sytuacji dla Amerykanów dużo ważniejsze są relacje z Niemcami, niż z Europą Środkowo-Wschodnią. Niemcy są im potrzebni do tego, żeby Chiny nie skomunikowały Eurazji od Pacyfiku po Atlantyk. Celem gry w wykonaniu USA jest to, aby Europa nie pozostała neutralna w walce przeciwko Chinom. Niemcy rozgrywają to po mistrzowsku, niczym piękna panna z posagiem, obnażając swoje wdzięki. Z jednej strony osiągnęli porozumienie z Chinami w sprawie umowy CAI, a z drugiej strony otrzymali zielone światło z USA dotyczące Nord Stream 2. Taka sytuacja będzie ciągnęła się dalej.
Gdzie w tym wszystkim mieszczą się polskie interesy? Wygląda na to, że znowu nie jesteśmy przy stole w tej całej układance.
Nasze interesy są mniej ważne dla Stanów Zjednoczonych i to jest bardzo niebezpieczny proces. Wyraźnie widać, że o planach rozwojowych Europy Środkowo-Wschodniej decydują Niemcy z Amerykanami i coraz bardziej Rosjanie poprzez swoją wojnę nowej generacji. Musimy jak najszybciej przerwać ten chocholi taniec, co będzie trudne.
Wyeksponował Pan rolę Niemiec i USA, a jakie miejsce ma w tym układzie sił Rosja?
Rosjanie oczywiście nie mają wielu atutów poza wojną nowej generacji i swoimi silami zbrojnymi. Wykonując demonstracje przemocowe na Ukrainie, Białorusi, w państwach bałtyckich oraz w Syrii, są negatywnym udziałowcem tej spółki, którą w Moskwie chcieliby nazwać systemem równowagi sił w Europie. Żądają swojego miejsca przy stole i będą je wyraźnie dostawać. Amerykanie będą rozmawiać z Rosjanami ponad naszymi głowami. Spodziewam się również rychłego dyscyplinowania Polski przez Amerykanów po linii praw człowieka i demokracji. W ten sposób również dokonuje się projekcji siły, czyli sprawczości.
Czy USA zastosują wobec Polski tzw. soft power? Jak na tę sytuację powinny zareagować polskie władze?
Myślę, że kierownictwo państwa polskiego zdało sobie z tego sprawę, chociaż zapewne będzie jeszcze sobie to uzasadniać i rozmiękczać w głowach. To wynika z przyzwyczajenia do tłumaczenia sobie, że to tylko chwilowe niepowodzenie. Powinni natomiast podjąć głęboką i stałą refleksję na ten temat. Obecny ruch w kierunku Turcji jest bardzo dobry, natomiast Amerykanie będą nas teraz dyscyplinować i radzę polskim władzom, aby się na to przygotowały.
Zastanawiam się natomiast, w jaki sposób Amerykanie zamierzają wygrać z Chinami i szukać sprzymierzeńców w Azji, stosując tę taktykę. Trudno sobie wyobrazić, aby np. Wietnam czy Tajlandia były państwami demokratycznymi, pod dużym znakiem zapytania jest również sytuacja w Indonezji, nie wspominając już o innych krajach jak Filipiny. Musimy znaleźć odporność na takie działania i mieć zdolność do równoważenia siły w regionie. Amerykańskie interesy są amerykańskimi, niemieckie niemieckimi, a polskie polskimi. Widzimy dokładnie, że historia się nie skończyła i niestety walka o sprawczość jest bardzo złożoną grą. Nie zaśpiewaliśmy niestety jako ludzkość naszej wspólnej pieśni dla dobra ludzkości. Wchodzimy za to w okres rywalizacji wielkich mocarstw, a tutaj zaczynają się indywidualne kalkulacje.
Amerykanie mają swoje interesy na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Czy w kształtującym się układzie sił pójdą one w odstawkę?
Amerykanie nie mają niestety wielkich i poważnych interesów w tym regionie. Chcielibyśmy, aby realnie istniało Trójmorze, żeby była realna współpraca energetyczna na dużym poziomie, a linia północ-południe została skomunikowana. Takie było zamierzenie polityki prowadzonej przez polskie władze, które postawiły na USA jako na gwaranta bezpieczeństwa. Musimy zadać sobie jednak pytanie, na ile te plany zostały zrealizowane. Amerykanie oczywiście będą zapewniać nas, że gwarantują bezpieczeństwo, ale musimy to nieustannie sprawdzać. Ta lekcja jeszcze nie została odrobiona, choć oczywiście trudno będzie rozmawiać w ten sposób z USA. Amerykańska hegemonia była korzystna dla Polski, ale niezależnie od naszego kraju Stany Zjednoczone słabną. Chcielibyśmy, aby było inaczej, ale przede wszystkim musimy pomyśleć o własnym interesie, nawet w sposobie modernizacji Sił Zbrojnych RP. Może zdarzyć się tak, że w pewnym momencie Amerykanie odejdą. Dlatego tak ważne jest, aby uzgodnić wewnątrz naszego kierownictwa kluczowe sprawy.
Jak w tę całą układankę wpisuje się obecna sytuacja na Białorusi? Czy reakcja Zachodu jest właściwa?
Moim zdaniem reakcja Zachodu nie jest adekwatna. Toczy się wojna nowej generacji przeciwko Zachodowi, czyli również przeciwko nam. Można dyskutować o tym, czy działa art. 5 NATO dotyczący kolektywnej obrony. Widzę tutaj duży znak zapytania. Ten mechanizm zdecydowanie nie działa natomiast w szarej strefie poniżej spraw określonych art. 5. Każde państwo musi sobie wymyślić obronę przed takimi atakami. Nie inaczej jest w sytuacji Polski. To wszystko dzieje się poniżej progu konfliktu zbrojnego. To nowoczesna metoda konfrontacji i niestety wśród członków NATO występują zbyt rozbieżne interesy, aby w tak małej sprawie grozić wojną Rosji. To mistrzowska strategia Moskwy, polegająca na powolnym obnażaniu rozdziału ryzyka. Powinniśmy zatem posiadać własną strategię obrony, polegającą m.in. na selektywnych działaniach proaktywnych. Do tego potrzebna jest jednak własna kultura strategiczna, której na ten moment w sposób dojrzały nie mamy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.