Polska kontra KE. Muszyński: To moment, aby napisać to, o czym wszyscy boją się pomyśleć

Polska kontra KE. Muszyński: To moment, aby napisać to, o czym wszyscy boją się pomyśleć

Dodano: 
Flaga Unii Europejskiej
Flaga Unii Europejskiej Źródło: PAP/EPA / CLEMENS BILAN
W kraju władza gra w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości ostro, a za granicą przyjmuje pozycję przysłowiowego „miękkiszona". A polityka międzynarodowa jest bezwzględna. Ustępujesz, znaczy jesteś słaby – podkreśla wiceprezes TK, profesor na Wydziale Prawa i Administracji UKSW Mariusz Muszyński.

Komisja Europejska dała Polsce czas do 16 sierpnia na zastosowanie się do orzeczenia TSUE, nakazującego zawieszenie działalności Izby Dyscyplinarnej.

Informację ws. postawionego Polsce ultimatum przekazała w ubiegły wtorek wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova. Poinformowała ponadto, że jeśli nasz kraj nie dostosuje się do orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Komisja wystąpi o nałożenie kar finansowych. Z kolei szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen napisała na Twitterze, że do polskich władz zostało skierowane pismo ws. środków tymczasowych i niedawnego orzeczenia TSUE. "Komisja Europejska nie zawaha się skorzystać ze swoich uprawnień wynikających z Traktatów" – zapowiedziała Von der Leyen.

Sprawę skomentował w obszernym tekście zamieszczonym na portalu Rp.pl wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego sędzia Mariusz Muszyński. "Nie może być tak, że wypełnianie traktatu prowadzi do naruszenia żywotnych interesów państwa, które ten traktat zawarło. To państwo, a nie traktat jest panem stosunku prawnego" – podkreśla.

Prawnik zwraca uwagę, że czas kiedy "zwolennicy polityki ustępstw wykrzyczeli swe argumenty i pewnie szukają nowych", a "instytucje państwowe czekają (jak zwykle) w defensywie aż sprawa sama się rozwiąże", to odpowiedni moment, aby "spróbować przenieść dyskurs na kolejny poziom i napisać to, o czym wszyscy boją się pomyśleć. A powinni".

"TSUE generuje żądania, których nie ma prawa postawić wprost"

Sędzia podkreśla, że konflikty pomiędzy Unią Europejską a krajami członkowskimi nie są niczym nowym, z tym że zazwyczaj Wspólnota dąży do ich złagodzenia. "W tym względzie spór między Polską a UE jest nowatorski. Nikt w Brukseli specjalnie nie ukrywa, że chodzi w nim o wpływ na krajową scenę polityczną w Polsce i w konsekwencji o zmianę władzy. Za instrument służy podsycanie krajowego konfliktu o reformę wymiaru sprawiedliwości i wzmacnianie jednej z jego stron" – wskazuje.

Muszyński pisze wprost o "perfidii" działania unijnych instytucji, która polega na tym, iż doskonale zdają sobie one sprawę, że sądownictwo należy do wyłącznych kompetencji państw członkowskich. Sędzia tłumaczy, że z tego właśnie powodu TSUE choć formalnie orzeka w obszarze praw jednostki, to ingeruje w ich treść tak głęboko, że w rzeczywistości wywołuje skutki ustrojowe. W ocenie Muszyńskiego, w ten sposób TSUE generuje żądania, których nie ma prawa postawić wprost. "Na dodatek robi to na wątpliwej podstawie prawnej – art. 19 ust. 2 TUE, znajdującym się w Tytule III TUE zatytułowanym 'Postanowienia o instytucjach' – normie instytucjonalnej, kompetencyjnej, skierowanej do państwa członkowskiego. Ten charakter pokazuje nie tylko treść, ale i umiejscowienie przepisu w traktacie" – zauważa.

Wiceprezes TK podkreśla ponadto, iż TSUE wbrew temu wszystkiemu rozbudowuje przepis orzeczniczo i wypełnia treścią materialnoprawną. A czyni to - jak wskazuje - "nie tylko wbrew konstrukcji traktatowej (wykładnia systemowa), ale na dodatek również w sposób zmanipulowany". Tłumacząc, że nakaz zapewnienia skutecznej ochrony prawnej nie jest tożsamy z gwarancją prawa do sądu, pisze iż próbuje się je zrównać treściowo. W jego ocenie, dzieje się tak z jednego powodu. "W traktatach unijnych, poza ogólnym przywołaniem praworządności w art. 2 TUE, nie ma wprost zapisanej gwarancji prawa do sądu. Znajdujemy ją natomiast w art. 47 Karty Praw Podstawowych. Tą manipulacją TSUE próbuje rozszerzyć treść traktatów przenosząc do nich wartości z Karty. Na dodatek robi to wbrew samej Karcie, w której art. 51 ust. 2 czytamy, że Karta 'nie rozszerza zakresu zastosowania prawa Unii poza kompetencje Unii, nie ustanawia nowych kompetencji ani zadań Unii, ani też nie zmienia kompetencji i zadań określonych w Traktatach'" – czytamy.

"Warto przestać już bawić się w uprzejmości"

W dalszej części swojego tekstu Muszyński wskazuje, że za wszystkimi tymi działaniami idą groźby kar finansowych bądź pozbawienia naszego kraju środków unijnych. Zdaniem sędziego, "warto więc już przestać bawić się w uprzejmości i zastanowić, czy możliwa jest linia obrony mająca adekwatny charakter". "Adekwatny, czyli również finansowy – blokujący przepływ środków dla budżetu unijnego" – wyjaśnia. Wyraża przy tym pogląd, iż obecna sytuacja jest wynikiem "nadmiernej grzeczności dyplomatycznej". Używa też nieco mocniejszych słów pod adresem rządzących. Podkreśla, że w kraju w sprawie reformy systemu sprawiedliwości "gra ostro", a poza granicami kraju przyjmuje pozycję "miękkiszona".

Co zatem proponuje wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego? Prawnik podkreśla, że tak samo, jak rząd nie ma "swoich pieniędzy" tak nie posiada takich także Unia Europejska. Przypomina, że na unijny budżet składają się środki wypracowywane w państwach członkowskich i "tylko w drodze traktatowej przekazane zostały jako danina finansowa na rzecz UE". Dodaje, że duża część tych środków pochodzi także z Polski.

"I te środki UE chciałaby Polsce zablokować, gdyby Polska dobrowolnie nie zgodziła się zapłacić nałożonej kary finansowej. Z drugiej strony UE oczekiwałaby, że Polska dalej będzie płacić daniny do unijnego budżetu. Zgodne z prawem, choć politycznie naiwne" – wskazuje.

"To wbijano nam do głowy przez ostatnie dwie dziesiątki lat"

Muszyński tłumaczy, że o ile nie jest problemem sama blokada przepływu tych pieniędzy do budżetu UE w ramach rekompensaty za instrumentalne kary, to jest nim znalezienie odpowiednich "mechanizmów prawnych, tak krajowych, jak i prawnomiędzynarodowych, dających podstawy dla takiego działania". Sędzia przekonuje, iż jest to możliwe, ale podstawą jest tu zmiana stosunku do integracji unijnej. Jak tłumaczy, nie wolno postrzegać Unii Europejskiej jako "samodzielnego bytu, którego trybikami są kraje członkowskie pozbawione de facto podmiotowości, a która idealistycznie martwi się o dobro wspólne". "To wbijano nam do głowy przez ostatnie dwie dziesiątki lat. A przecież UE jest organizacją międzynarodową, a więc stowarzyszeniem państw" – przypomina.

Sędzia stawia pytanie, co zrobić, kiedy ustalone reguły są naruszane przez ich traktatowych strażników i natychmiast udziela odpowiedzi: "Trzeba bronić państwowości i wrócić do klasycznego prawa międzynarodowego, które otwiera inny katalog instrumentów".

Jako jeden z instrumentów mogących posłużyć Polsce do obrony, prawnik wskazuje instytucję ekscepcji traktatowej (art. 60 Konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów). Wyjaśnia, iż polega ona na jednostronnym zawieszeniu lub odrzucaniu traktatu, albo jego części, w relacjach między stronami.

"I choć zasadniczo dotyczy umów dwustronnych, dopuszcza się ją także w traktatach wielostronnych. Skoro decyzja w sprawie zasobów własnych (przynajmniej z kontekście wiązania się nią) jest traktowana jak umowa międzynarodowa, to dotyczy jej również reżim prawnomiędzynarodowy regulujący zawieranie traktatów. Decyzja może więc podlegać ekscepcji. Szczególnie, kiedy uznamy, że działanie partnerów w sprawach budżetu, czyli pozbawienie Polski środków jest nielegalne i nieprzyjazne. Wbrew temu, co mogą podnosić etatowi krytycy, wszystko to będzie mieścić się w ramach polityki i efektywności działania" – kwituje wiceprezes TK.

Czytaj też:
Kaleta stanowczo o ultimatum KE: Groźba kar nie powinna wpływać na działania suwerennego państwa
Czytaj też:
Prof. Zoll: Możemy to porównać z najgorszymi zdarzeniami w historii Rzeczypospolitej

Źródło: rp.pl
Czytaj także