W czwartek późnym wieczorem Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią o kolejne 60 dni. Takie rozwiązanie poparło 237 parlamentarzystów. Przeciwko opowiedziało się 179 posłów, a 31 wstrzymało się od głosu. Głosowanie poprzedziła ogromnie emocjonująca dyskusja podczas której politycy Koalicji Obywatelskiej i Lewicy ostro krytykowali rządzących.
Opozycja krytykuje rządzących nie tylko z powodu stanu wyjątkowego, ale również zarzuca władzy brak pomocy dla potrzebujących.
Marek Suski tymczasem ocenia, że imigranci znajdujący się na granicy z Polską tak naprawdę nie chcą żądnej pomocy, bo zależy im jedynie na dostaniu się do Niemiec,
–To jest pytanie do opozycji w jaki sposób miałby się polski rząd zaopiekować osobami, które nie chcą w Polsce pozostać, które odmawiają przyjęcia tutaj pomocy. Mówią, że oni chcą po prostu do Niemiec – mówił w programie TVP.
Jego zdaniem w obecnej chwili możliwe są jedynie dwa rozwiązania. – Odesłanie ich na granicę, z którego państwa do nas wtargnęły. Zgodnie z prawem międzynarodowym, dotychczasową praktyką na całym świecie. Bądź ew. gdyby Niemcy zadeklarowali, że te osoby przyjmą, to wtedy można byłoby te osoby przetransportować do Niemiec– mówił Marek Suski w rozmowie Michałem Rachoniem.
Kryzys na wschodniej granicy
Od 2 września w pasie przygranicznym z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy, obejmujący 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek rządu. Sprawa ma związek z koczującymi przy granicy migrantami, których zwożą tam białoruskie służby. Do pomocy funkcjonariuszom SG skierowano żołnierzy.
We wtorek Rada Ministrów zdecydowała, że zwróci się do prezydenta o przedłużenie stanu wyjątkowego o 60 dni. Andrzej Duda przychylił się do wniosku rządu, a w czwartek zgodę w tej sprawie wyraził Sejm.
Na obszarze objętym stanem wyjątkowym nie mogą pracować dziennikarze, a wszelkie informacje o aktualnej sytuacji są przekazywane przez władze.
Czytaj też:
Tusk będzie zadowolony z tego sondażu. Wyniki nie pozostawiają złudzeńCzytaj też:
Czasami wystarczy jedno zdjęcie