Chętnych do obejrzenia „Dziadów” w Krakowie czy „Klątwy” w Warszawie nie brakuje, bo nic tak narodu nie ciekawi jak skandal. A że przy tej okazji najświetniejsze dzieła naszej literatury topione są w szambie, to nic takiego – ot, koszty rewolucji artystycznej.
Nie będzie to specjalnie oryginalne, ale gdybym miał wskazać początek tej fali gówna, które zalało coś, co z przyzwyczajenia nazywamy kulturą, cofnąłbym się do końca wieku XIX, dokładnie roku 1896, kiedy to po paryskiej premierze „Ubu Króla” Alfreda Jarry’ego, groteski dziejącej się – przypomnę – „w Polsce, czyli nigdzie”, W.B. Yeats, ćwierć wieku przed otrzymaniem Nagrody Nobla, miał krzyknąć: „Po nas Bóg Bestia!”. To ów „Ubu Król’ dał sygnał startowy nowemu barbarzyństwu, które może nie okazało się tak krwiożercze jak to dawne, za to z całą pewnością stokrotnie głupsze.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.