Przed 60 laty otrzymał Nagrodę Nobla, a było to w czasach, gdy wyróżnienie to otrzymywali jeszcze prawdziwi pisarze, których książki rozchwytywano, a czytali je nie tylko zawodowi literaturoznawcy. Ci ostatni, szczególnie w Szwecji i Stanach Zjednoczonych, kręcili zresztą nosem na wybór Akademii Królewskiej, utrzymując, że Steinbeck dawno już powiedział to, co miał ważnego do powiedzenia, zanadto filozofuje, stroi się w szaty kaznodziei, a co najważniejsze – jest jakby nadto popularny, język ma nie dość wyrafinowany, narrację prowadzi tradycyjnie etc. Trudno było jednak zakwestionować fakty, a te – w liczbach! – pokazywały, jakim wzięciem cieszyły się książki autora „Gron gniewu”, począwszy od sukcesu, który w 1935 r. osiągnęła „Tortilla Flat”, przez „Myszy i ludzie” (1937), „Ulicę Nadbrzeżną” (1945), „Na wschód od Edenu” (1952), aż do przyjętej może z największymi zastrzeżeniami „Zimy naszej goryczy” (1961).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.