DoRzeczy.pl: We wtorek w Parlamencie Europejskim odbyła się kolejna debata na temat praworządności w Polsce i Węgrzech. Wszystko na wniosek m.in. europosłów Koalicji Obywatelskiej. Pan bardzo mocno ją skrytykował. Dlaczego?
Joachim Brudziński: Mamy tutaj dwa elementy. Jeden z punktu widzenia zainteresowania tym brazylijskim serialem, tą telenowelą, jaką jest grillowanie Polski i Węgier w PE. Nawet najbardziej zagorzali i nienawistni względem krajów Europy Środkowo-Wschodniej przedstawiciele lewackiego establishmentu brukselskiego, nie pojawili się na sali plenarnej. Lewacki pies z kulawą nogą nie był zainteresowany debatą. Jest to działanie współczesnej targowicy, która nawet w Święto Konstytucji 3 maja, nie może odpuścić i wykorzystuje okazję, żeby przeprowadzić taką debatę.
Drugi element to fakt, że przedstawiciele Platformy Obywatelskiej zasiadają w prezydium PE, w osobie prestiżowej, bo byłej pani premier Ewy Kopacz. A jednak nie było żadnej refleksji, że przeprowadzanie debaty w dniu święta wszystkich Polaków jest policzkiem wymierzonym w twarz własnych obywateli, którzy dziś pomagają milionom Ukraińców, którzy uciekli przed wojną do Polski.
Jednak KE wciąż widzi łamanie praworządności.
Nienawistne bredzenie o rzekomym łamaniu praworządności w Polsce jest kpiną. Cyrkiem było również wystąpienie komisarza Reyndersa, który stawia znak równości między Putinem, który dopuszcza się ludobójstw na Ukrainie, a Polakami, którzy pomagają ofiarom wojny. To oburzające i zdumiewające. Ręce opadają.
Znak równości?
Tak, ponieważ komisarz wychodzi na mównicę, mówi o wojnie na Ukrainie i dodaje, że w związku z tym i tak musimy zajmować się Polską i Węgrami, bo trzeba pokazać, że dbamy o porządek we własnym domu. Czym to jest innym, niż stawianiem znaku równości? To wręcz wymierzenie policzka wszystkim Polakom. Lewactwo brukselskie jest oszalałe z nienawiści do konserwatywnych społeczeństw.
Komisarz Reynders przypomniał, że suma kar dla Polski z uwagi na brak likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN wynosi ponad 160 mln euro. Polska zapłaci?
Z punktu widzenia obowiązujących traktatów i przepisów unijnych – kary są bezprawne. Tak samo, jak bezprawna jest próba ingerencji brukselskich urzędasów w proces reformowania wymiaru sprawiedliwości, który zgodnie z obowiązującymi traktatami, jest domeną państw narodowych. Satysfakcja niektórych brukselskich urzędasów jest niczym innym jak absolutnie destrukcyjnym dla wspólnoty europejskiej działaniem. Dalsza próba wchodzenia w kompetencje państw narodowych i łamania traktatów europejskich, będzie niczym innym jak pisaniem scenariuszy, które sprawiają wielką radość Putinowi.
W pana ocenie Kreml rozgrywa Unię Europejską?
Oczywiście. Powoli i umiejętnie. Putin nie wybrał momentu ataku na Ukrainę przez przypadek, bo tak mu się uwidziało. Widzi, że w UE panuje brak jedności, widzi, że poprzez działania na granicy polsko-białoruskiej, gdzie zwieziono migrantów, udało się wzniecić jeszcze większe podziały. Dziś, gdy Kreml widzi, że UE zajmuje się Polską i Węgrami, może tylko się cieszyć. Bruksela idealnie wpisuje się w jego plan.
Czytaj też:
Ukraina: Rosjanie kradną i wywożą zboże z czterech okupowanych terenówCzytaj też:
Dyskusja o Ukrainie w UE. Szef MSZ Austrii przedstawił koncepcję na okres przejściowy
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.