• Radosław WojtasAutor:Radosław Wojtas

Pałac albo nic

Dodano: 
Pałac w Chichach
Pałac w Chichach Źródło: YouTube / SOP the Drone
Zabytkowy pałac w Chichach pod Żaganiem pewnie do dziś byłby ruiną, gdyby nie wielka determinacja byłej śpiewaczki warszawskiej operetki, która kupiła go i – także własnymi rękoma – remontowała przez dwie dekady. Dziś pałacem opiekują się (i dalej go remontują) jej syn i synowa, którzy postawili wszystko na jedną kartę, zostawili kariery w Warszawie, sprzedali, co mieli, i zamieszkali w pałacu, który dziś daje im nie tylko dach nad głową, lecz także utrzymanie.

Można się tu zatrzymać na noc lub dłużej, ale pałac w Chichach trudno nazwać hotelem. Już od progu można się tu poczuć jak w odwiedzinach u dawno niewidzianych znajomych. – Nigdy nie chcieliśmy, by to miejsce przekształciło się w bezduszny hotel, do którego przyjeżdżasz, dostajesz kluczyk i tyle się widziałeś z właścicielem. To, że ten pałac jeszcze stoi, to jest wyłącznie testament moich rodziców, zwłaszcza mojej mamy, która wbrew wszystkiemu, nawet wbrew logice, postanowiła go uratować. To nie jest efekt wielkich pieniędzy, ale wielu lat ciężkiej pracy – mówi Marcin Dobrowolski, który wraz żoną Dominiką zarządza dziś pałacem Chichy. – To przede wszystkim nasz dom – dopowiada Dominika. – I goście to czują. Często pytają nas po wejściu, czy mają zdjąć buty. Chodzą po pałacu w swoich domowych kapciach!

Jeszcze 20 lat temu trudno było w ogóle chodzić po pałacowych wnętrzach. To była ruina. Bez okien, bez podłóg, bez schodów. Na zewnątrz dwumetrowe pokrzywy i stary, kompletnie zaniedbany park. A jednak Leokadia Brudzińska-Dobrowolska, mama Marcina Dobrowolskiego, pani inżynier po politechnice, emerytowana śpiewaczka warszawskiej operetki, zakochała się w siedlisku w Chichach od razu.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także