Barszcz polsko-ukraiński
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Barszcz polsko-ukraiński

Dodano: 
Polska i Ukraina, zdjęcie ilustracyjne
Polska i Ukraina, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
To naturalne, że w obecnej sytuacji w relacjach polsko-ukraińskich pojawiają się pewne nowe problemy. Przyjrzyjmy się tym, które objawiły się w ostatnich dwóch tygodniach, i zastanówmy się, jak powinniśmy reagować.

Od blisko stu dni trwa najgroźniejsza wojna, jaka wydarzyła się od 80 lat w sąsiedztwie Polski. Przez cały ten czas Ukraina zajmuje większość uwagi polskich mediów, a Ukraińcy znaleźli się wśród tematów rozmów Polaków. Dopiero z czasem będziemy odkrywać, jaki ta sytuacja będzie mieć wpływ na nas i na naszych sąsiadów. Ostatnie dwa tygodnie przyniosły parę wydarzeń, które warto przeanalizować, każdy wypadek osobno, jako zapowiedź tego, co we wzajemnych relacjach może występować. Ukraina nie tkwiła tak głęboko w naszej świadomości przez większość 30 lat swej niepodległości. Skoro nagle dany kraj stał się tak ważny, jego przedstawiciele znaleźli się w bardzo dużej liczbie w naszych granicach, to reakcje na to są bardzo różne. Wybrałem cztery zjawiska, które ilustrują bardzo różne problemy. Warto je spokojnie przeanalizować, aby się zastanowić, jak na nie reagować i czego mogą być symptomami.

1. Sprawa rzekomego zabójstwa na Nowym Świecie

Krótki film nagrany nie wiadomo przez kogo na telefonie komórkowym zawierający rozmowę w języku ukraińskim i przedstawiający ponury incydent. Zaprezentowani na filmie trzej lub czterej mężczyźni byli pod wpływem alkoholu i zaczepiali przechodzące w pobliżu kobiety. Gdy upomniał ich młody mężczyzna, ci zareagowali agresywnie, wciągnęli go do bramy, zaczęli go kopać i zadali ciosy ostrym narzędziem. Film rozpowszechniono w sieci i stał się on powodem całej lawiny informacji w mediach społecznościowych na temat rzekomego ataku – jak to określano – Ukraińców na młode Polki.

Informacja okazała się nieprawdziwa i prokuratura bardzo wyraźnie stwierdziła, że sprawstwa cudzoziemców nie stwierdzono. A jednak tak rozpoznawalne po prawej stronie sceny publicystycznej postacie jak Wojciech Sumliński czy Rafał Otoka-Frąckiewicz powieliły informację o winie Ukraińców.

Cała sprawa pokazała, jak łatwo da się wykorzystać tego typu incydent do wzbudzenia ogromnej fali oburzenia i niechęci. Oczywiście o wszystkich okolicznościach będziemy mogli mówić po zakończeniu śledztwa, ale deklaracje prokuratury warto przyjąć serio. Nie ma na razie powodów, by wątpić w jej słowa.

Trudno nie ulec wrażeniu, że dla wielu osób, które podchwytywały wiadomość o winie przybyszy ze wschodu, była ona potwierdzeniem ich przekonania, że gwałtowny transfer ludności ukraińskiej będzie powodował wzrost przemocy. Nie wiadomo, skąd było to założenie, gdyż 90 proc. nowych uchodźców to są kobiety i ich dzieci. Jeśli już, to największe wątpliwości mogły budzić grupy 16-, 17-latków, które trzymają się razem w polskich miastach, do których przybyły, ale za największy ich grzech można uznać chodzenie grupami z głośnikami grającymi muzykę po rosyjsku lub ukraińsku. To bywa irytujące, ale daleko jeszcze od tego do tworzenia zagrożenia. Swoją rolę odegrała w całej sprawie dość tradycyjna na prawicy nieufność do prawdziwości oficjalnego przekazu.

Cały artykuł dostępny jest w 21/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także