Wojny przyszłości
  • Witold RepetowiczAutor:Witold Repetowicz

Wojny przyszłości

Dodano: 
Wojna na Ukrainie. Żołnierz Gwardii Narodowej Ukrainy i transporter opancerzony MT-LB.
Wojna na Ukrainie. Żołnierz Gwardii Narodowej Ukrainy i transporter opancerzony MT-LB. Źródło:PAP / Mykola Kalyeniak
Do niedawna większość Europejczyków żyła w złudnym przeświadczeniu, że od końca drugiej wojny światowej panuje pokój, zakłócany tylko lokalnymi konfliktami. Trzecią wojnę światową widziano bowiem jako nuklearną konfrontację zimnowojennych mocarstw, prowadzącą do totalnej zagłady.

Wyobraźnię pobudzały też wizje wojen kosmicznych. Sprzyjało to specyficznej ślepocie i niedocenianiu roli kałacha, bomby i noża. Dopiero wojna na Ukrainie wybudziła Europejczyków z tego letargu.

Druga wojna kongijska nie jest wydarzeniem, które szczególnie pozostałoby w pamięci międzynarodowej opinii publicznej. Być może dlatego, że nie było w niej nic spektakularnego. Żadnej nuklearnej eksplozji, a nawet intensywnych nalotów. Być może nie warto byłoby zatem wspominać o tym konflikcie, toczącym się w latach 1998–2003, gdyby nie kilka szczegółów. Po pierwsze, w jego wyniku zginęło bagatela ok. 6 mln ludzi. Po drugie, konflikt ten nazywany jest czasem światową wojną afrykańską, gdyż brało w nim udział kilkadziesiąt ugrupowań zbrojnych, militarnie było w niego zaangażowanych co najmniej osiem państw, a pośredni udział brały w niej również korporacje z Europy i Ameryki, czerpiące korzyści z eksploatacji kongijskich zasobów naturalnych.

Druga wojna kongijska mówi dużo o tym, jak międzynarodowa opinia publiczna, a zwłaszcza w Europie, USA i innych państwach „wolnego świata”, postrzega wojny. W okresie zimnej wojny panowała obsesja na punkcie nuklearnej zagłady. Taka wizja trzeciej wojny światowej obecna była w kulturze masowej, zwłaszcza w kinie. Nie było zagłady, a zatem nie było żadnej wojny. No może z wyjątkiem Wietnamu czy Korei. Skoro brali w nich udział Amerykanie, to i interesowało się nimi kino, a więc został jakiś ślad. Śladem takim są też trumny wracające do kraju z poległymi żołnierzami. W ZSRS był to „gruz 200”, czyli cynkowe trumny z żołnierzami poległymi w Afganistanie, więc ta wojna również przebiła się do świadomości międzynarodowej opinii publicznej i w niej pozostała. Takiego „szczęścia” nie miały jednak dziesiątki, o ile nie setki innych konfliktów toczących się w tym czasie.

Cały artykuł dostępny jest w 21/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także