Od początku || Znajomy mój uczestniczył niedawno w tyleż przykrym, co ciekawym zdarzeniu podczas krótkiego pobytu w Nowym Jorku.
Szedł rano z kolegą 52. ulicą, gdy nagle rozmowę przerwała im przechodząca obok dobrze ubrana pani koło pięćdziesiątki. Po polsku, tyleż prostym, co kwiecistym językiem (wprost z repertuaru „ruchu wyp…dalać”) kazała im się wynosić do „swojej Polski”, tam oblewać farbą dyplomatów, a najlepiej jechać na Ukrainę, skoro tak bardzo chcą wojny i nie wiedzą, że Putin ma głowice nuklearne.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.