RYSZARD GROMADZKI: Wspólnie z kilkudziesięcioma innymi akademikami z UAM sprzeciwia się pan przyjętemu przez senat uczelni projektowi „Polityka równościowa i antydyskryminacyjna”, w którym stwierdzono m.in., że zwracanie się do drugiej osoby zgodnie z jej płcią biologiczną, kiedy deklaruje ona inną tożsamość płciową, jest formą molestowania. Ideologia gender opanowała na dobre uniwersytet w Poznaniu?
PROF. WITOLD TYBOROWSKI: Ta ideologia wchodzi przede wszystkim w nauki humanistyczne i społeczne, podważając tradycyjną europejską antropologię, prawdę o człowieku. To, co się dziś twierdzi w tych naukach, w coraz większym stopniu zależy, nie chcę powiedzieć od preferencji, ale całkiem dowolnie od przekonań badaczy. Ci, którzy mają odwagę je kwestionować, mogą być karani. Dokument przyjęty przez senat UAM daje takie podstawy.
Nie obawia się pan, że jeśli tak dalej pójdzie, to niebinarni studenci przegonią wkrótce profesorów reakcjonistów w „czapkach hańby” ulicami Poznania, jak to miało miejsce w czasach rewolucji kulturalnej w Chinach w czasach Mao?
Na razie nasze obawy tak daleko nie idą. Na razie obawiamy się raczej możliwości braku wyrażania swoich poglądów, prywatnych czy też tych opartych na znanych nam badaniach naukowych. Obawiamy się, że za to będziemy prześladowani, że będą próby zabraniania nam wolności wyrażania poglądów zgodnych z badaniami naukowymi i naszymi przekonaniami.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.