Trzeba było Roku Romantyzmu ustanowionego przez Sejm RP, by Jacek Malczewski doczekał się wielkiej wystawy w Muzeum Narodowym w Krakowie. Dwieście lat po wydaniu „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza – z ich fantastycznym światem rusałek, świtezianek i aniołów – wystawa pod Wawelem ukazuje Malczewskiego jako wielkiego romantyka i symbolistę. Malarza, który u schyłku niewoli i początku odrodzonej Rzeczypospolitej najlepiej zobrazował romantyczny świat wyobrażeń, który tak mocno wrósł w duszę Polaków.
Malczewski zawsze był twórcą osobnym, niedającym się porównać do żadnego innego zjawiska w panoramie polskich zjawisk przełomu XIX i XX w. Wychowany przez Jana Matejkę, nie ugrzązł w kopiowaniu stylu mistrza. Rozumiał tworzenie narodowego imaginarium w zupełnie inny, indywidualny sposób. Rekordowa frekwencja na krakowskiej wystawie potwierdza, że romantyzm jest Polakom wciąż potrzebny, by lepiej zrozumieć samych siebie.
Malczewski zaczarowany
Konstrukcja wystawy oparta jest na trzech kolejnych fazach w twórczości malarza. Pierwsza to mesjanizm zbudowany na wpływie, który na artystę wywarł poemat „Anhelli” Juliusza Słowackiego. To hołd dla polskich zesłańców syberyjskich i ich tragicznych losów. Potem następuje okres fascynacji rodzimą kulturą ludową z jej fantastyką i symboliką natury – postaciami rusałek, strzyg – wszystko namalowane na tle pejzażu mazowieckiej i krakowskiej wsi. I wreszcie trzecia faza – symboliczne obrazy, bardzo często autoportrety, obracające się wokół obowiązków artysty wobec ojczyzny i refleksji nad losami Polski. W czasie zaborów twórcy często odgrywali zastępczo role przewodników narodu i twórców narodowego imaginarium. Jak czytamy we wstępie do katalogu wystawy: „Artysty jako duchowego przywódcy narodu odpowiedzialnego za trwanie kanonu polskości”.
Na wystawie zgromadzono ponad 150 prac malarskich, w dużej części ze zbiorów prywatnych, które zazwyczaj są niedostępne dla widzów.
„Koniec wieku XIX, zwłaszcza w środowisku krakowskim, był powrotem do idei romantyzmu i cenionych przez romantyków haseł, sprowokowanych m.in. przez przypadającą w 1898 r. setną rocznicę urodzin Adama Mickiewicza, a także przez kult Juliusza Słowackiego” – pisze kuratorka wystawy Urszula Kozakowska-Zaucha.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.