Szwecja, podobnie jak cała Europa, cierpi na kryzys demograficzny i starzenie się społeczeństwa. Pięćdziesiąt lat temu współczynnik dzietności (czyli liczba dzieci przypadająca na kobietę w wieku rozrodczym) spadł tam poniżej poziomu zastępowalności pokoleń (tj. 2,1). Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że równocześnie liczba ludności wzrosła o 25 proc. (z 8 do 10 mln). Dla porównania: w Polsce, od kiedy współczynnik dzietności spadł poniżej poziomu zastępowalności pokoleń, populacja spadła o kilkaset tysięcy w ciągu 25 lat. Szwecja w tym czasie otworzyła swoje podwoje na oścież dla imigrantów i uchodźców.
Obecnie ocenia się, że 25–30 proc. populacji Szwecji stanowią osoby urodzone poza jej granicami lub których oboje rodzice urodzili się za granicą, w większości poza Europą. Największą liczbę, jeśli chodzi o kraj pochodzenia, stanowią przybysze z Syrii (ponad 200 tys.) oraz Iraku (ponad 150 tys.). Sporo jest też osób, które urodziły się w Iranie, Somalii, Afganistanie i Turcji. Jednak żeby mieć pełny obraz pochodzenia etnicznego, trzeba uwzględnić znaczne populacje narodów bez państwa – chrześcijańskich Asyryjczyków (ok. 150 tys.) i Kurdów (również ok. 150 tys.). Ma to określone konsekwencje polityczne, zwłaszcza w kontekście gróźb Turcji dotyczących zablokowania szwedzkiego członkostwa w NATO. Wprawdzie na szczycie NATO w Madrycie Turcja cofnęła swój sprzeciw po podpisaniu Memorandum ze Szwecją i Finlandią, ale szybko się okazało, że strony inaczej je interpretują, a akcesję tych dwóch krajów do NATO musi jeszcze ratyfikować turecki parlament.
Wspólni wrogowie Szwecji i Kurdów
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan zarzucił Szwecji „wspieranie PKK” (tj. Partii Pracujących Kurdystanu, z którą Turcja prowadzi od 40 lat wojnę). Zażądał też dymisji szwedzkiego ministra obrony Petera Hultqvista za rzekome spotkanie z „terrorystami PKK”, a ambasador Turcji w Sztokholmie oświadczył, że kraj ten domaga się „ekstradycji” kurdyjskiej deputowanej do Riksdagu Amineh Kakabaveh (w ramach listy kilkudziesięciu „terrorystów”, których Turcja domaga się wydania). Oczywiście trudno się spodziewać, by Szwedzi, tak przywiązani do bardzo szeroko rozumianych praw człowieka i demokracji, zareagowali na takie oczekiwania autorytarnego reżimu, znanego ze stosowania tortur w więzieniach i gwarancji niesprawiedliwego procesu, inaczej niż oburzeniem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.