Powodów jest kilka. Wszystkie sprowadzają się do jednego: to nie są ważne wybory. Widać było, że PO i PiS ciułają pieniądze na ważniejsze, prawdziwe wybory. Nawet te samorządowe są z ich perspektywy o niebo ważniejsze – bo łączą się z posiadaniem lub stratą tysięcy miejsc pracy. Posad dla zasłużonych towarzyszy.
Zresztą nawet w krajach „starej Unii” narasta niechęć do Parlamentu Europejskiego, bo coraz więcej osób dostrzega fasadowy charakter tzw. polityki europejskiej. Z jednej strony frazesy o dobrodziejstwach płynących ze zjednoczenia i slogany o demokracji. Z drugiej dopychanie kolanem referendum w Irlandii i i deale z Putinem. A gdy ktoś wystąpi z propozycją korekty, nawet nie krytyki rozwiązań unijnych, spotyka się z wrzaskiem, że dąży do rozbicia Unii.
Jedyne, co ważne w Polsce to fakt, że jest to piąte podejście (po 2007 r.) do osłabienia wszechwładzy jednego człowieka. Tak, tak, polska demokracja staje się coraz bardziej fasadowa. O ile do roku 2007 była instytucją pełną wad i skandali, sceną dla groteskowych postaci i wydarzeń, to jednak mieliśmy do czynienia z żywym zjawiskiem. Ewoluującym, zapewniającym zmianę elit po każdych wyborach. Od ośmiu lat w samorządach, od siedmiu na szczeblu centralnym, rządzą ci sami ludzie. Władza traci charakter polityczny, staje się biurem pracy dla krewnych i przyjaciół królika. Coraz częściej Pędzącego Królika.
Nasza nadwiślańska, zminiaturyzowana wersja Putina, ogłosiła dzień przed ciszą wyborczą, że jest jedyną gwarancją przed niebezpiecznymi skrajnościami. Że albo on, albo chaos i zniszczenie. Traktując literalnie jego słowa powinniśmy zafrasować się nad stanem naszego kraju. Bo w końcu jest zarejestrowanych dziesięć list wyborczych – od prawa do lewa. Obywatel ma całkiem spory wybór, ale słyszy nieomal, że jeśli nie zagłosuje na Platformę to 1 września to dzieci nie pójdą do szkoły. Po co więc demokracja – wystarczy jedna lista, plus jakiś polski Żyrynowski, który będzie udawał opozycję. No i nowa nazwa dla Platformy – Jedyna Polska. Od Huebner po Kamińskiego.
W tym samym dniu, gdy słyszeliśmy apele jeden dziennik radiowy przyniósł następujące wiadomości:
- w Szczecinie odbywa się proces pokerzystów. Osiemdziesięciu zostało naraz zatrzymanych przez policję za grę starą jak świat, legalną w całym cywilizowanym świecie. W Polsce Donald Tusk zabronił grać w pokera.
- posłowie PO pracują nad projektem według którego nie będą możliwe gotówkowe rozliczenia między przedsiębiorstwami w sumie wyższej niż 3 tys. euro.
- PKW będzie ścigać za lajkowanie w czasie ciszy wyborczej.
- półtora roku po zatrzymaniu zaczyna się proces Brunona K. Człowieka, którego funkcjonariusze państwowych służb namawiali do przestępstwa.
W tym ostatnim przypadku może jest tak, że okoliczności zmusiły ABW do szalenie niekonwencjonalnych działań. Ale warto przy okazji przypomnieć, że niejaki Breivik został skazany rok po spowodowanym przezeń zamach.
Zamieszczone wyżej obrazki z polskiej codzienności wskazują, że władza ma ludzi za bydło (to nie jest aluzja do wiadomej postaci). O bydło, z którym można wszystko zrobić i o które nie trzeba zbytnio dbać. Bo skoro naczelny pastuch tyle lat kantuje już z paszą …