W odpowiedzi na apel polskich górników, rozczarowanych skandalicznym spadkiem cen węgla na światowych rynkach, politycy z rządu i z opozycji, z prawa i z lewa, a także z centrum, prześcigają się w obmyślaniu sposobów wsparcia kopalni za pieniądze podatników.
I słusznie, bo dotychczasowe traktowanie polskich górników jest dowodem wprost niesłychanego wyzysku, któremu czym prędzej należy położyć kres. Jak to w końcu możliwe, że polscy górnicy, oprócz zwyczajowych 12 pensji w roku, dostają jeszcze tylko trzynastkę i czternastkę? A nie dostają już ani piętnastki, ani szesnastki, ani siedemnastki, ani nawet osiemnastki, nie wspominając o dziewiętnastce, dwudziestce, dwudziestce jedynce, dwudziestce dwójce, dwudziestce trójce i dwudziestce czwórce. A przecież każdy polski górnik powinien po prostu każdego miesiąca inkasować po dwie miesięczne pensje, czyli 24 w roku. Oraz 25. na Barbórkę.
To sprawiłoby, że polski węgiel kosztowałby wreszcie o połowę więcej, niż kosztuje teraz, a przecież już dziś kosztuje znacznie więcej niż każdy inny węgiel. I dobrze, że tyle kosztuje, bo to nasz, polski węgiel, a nie jakaś chińska, australijska czy południowoafrykańska podróba, więc powinien kosztować drogo, a nie tanio. A jeśli się to komuś nie podoba, jeśli ktoś chciałby palić cudzoziemskim, obcym węglem tylko dlatego, że jest on tańszy od polskiego, to won z Polski do Chin, Australii albo RPA.
Żadną miarą nie potrafię też pojąć, dlaczego – w sytuacji, gdy średnia emerytura wynosi 1,6 tys. zł – średnia emerytura górników sięga jedynie 3,6 tys. zł? A nie 5,6 albo – jeszcze lepiej – 7,6 tys. zł? Czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego nasi emerytowani górnicy muszą dogorywać za takie nędzne grosze? Przecież naszym zbiorowym obowiązkiem powinno być zafundowanie im nie tylko 25 godziwych pensji rocznie, ale także znacznie wyższych, godnych emerytur, nawet gdyby miało to oznaczać obniżenie emerytur do średnio 1 tys. zł.
Mam nadzieję, że politycy nie poprzestaną w tej sprawie na kosmetycznych zmianach, takich jak szykowana ustawa o nieoprocentowanym odroczeniu o trzy lata spłaty 300 mln zł górniczych długów wobec ZUS. Nie, to musi być działanie kompleksowe, na skalę ogólnonarodową. Pieniądze na 25 rocznie wysokich, bo górniczych pensji i na takież emerytury muszą pochodzić ze specjalnego, górniczego podatku, który z dumą i radością powinien płacić każdy Polak-niegórnik.
Trzeba też niezwłocznie wpisać do konstytucji zakaz zwalniania z pracy polskich górników i obniżania im pensji. A także zakaz importu obcego, taniego węgla. I natychmiast ruszyć nie tylko z państwowym skupem interwencyjnym naszego drogiego węgla, ale też z prywatnym – kolekcjonerskim. Otóż każdy dorosły Polak powinien mieć wpisany do dowodu osobistego obowiązek kupowania raz do roku co najmniej tony polskiego węgla – po wysokiej, polskiej cenie.