Szef rządu po raz kolejny odniósł się do wczorajszych wydarzeń w Przewodowie, gdzie w wyniku uderzenia pocisku zginęło dwóch Polaków. Najprawdopodobniej był to pocisk ukraińskiej obrony powietrznej wystrzelony, aby strącić rosyjską rakietę celującą w ukraińskie miasta. Wtorek był dniem, kiedy rosyjska armia przeprowadziła największy rakietowy ostrzał ukraińskich celów od początku wojny.
Rosja ponosi winę
Morawiecki jednoznacznie wskazał, że winę za śmierć obu Polaków ponosi Rosja, nie tylko z powodu rozpętania wojny z Ukrainą, ale także dlatego, że "stara się sterroryzować Ukrainę poprzez zmasowany nalot pocisków, rakiet, dronów". To z kolei powoduje, że ukraińska armia "próbuje się bronić".
– Ta obrona zdaniem specjalistów, którzy zebrali materiał dowodowy po naszej stronie, a także zdaniem naszych sojuszników amerykańskich, z NATO, ta obrona spowodowała ten nieszczęśliwy wypadek – powiedział Morawiecki.
Dalej premier ocenił, że reakcja polskiego rządu na wydarzenia z województwa lubelskiego była odpowiednia. W szczególności podkreślił, że racją była wstrzemięźliwość w ferowaniu wyrokami dotyczącymi pochodzenia rakiety, która uderzyła w Przewodowo.
– My byliśmy powściągliwi ponieważ bez dowodów, bez udowodnienia trudno takie rzeczy mówić i okazało się, że mieliśmy rację z tą naszą wstrzemięźliwością, powściągliwością w wyciąganiu wniosków – powiedział premier.
Odpowiednia reakcja
– Udało nam się we właściwy sposób zarządzić komunikacyjnie tą sytuacją. Świadczy o tym sytuacja na rynkach finansowych, na giełdach, siła polskie waluty – to jedno. A z drugiej strony nasi sojusznicy, którzy zachowali się tak, jak trzeba, właściwie. Liczne rozmowy, które wczoraj wieczorem, w nocy prowadziliśmy z prezydentem – mówił dalej szef rządu.
Morawiecki wskazał, że gdyby rząd postąpił "jak część opozycji i część mediów" i przyjął narrację o tym, że to Rosja zaatakowała Polskę, wtedy "połykalibyśmy język prawdopodobnie, przynajmniej w znacznym stopniu musielibyśmy reinterpretować tamte zdarzenia".
Premier odniósł się także do kwestii uruchomienia artykułu 4. traktatu waszyngtońskiego. Jak wskazał, Polska nie zdecydowała się na ten krok, ponieważ "nie był to intencjonalny atak na terytorium Polski".
– Nie było tutaj zamiaru zaatakowania Polski, według naszej najlepszej wiedzy na moment obecny w związku z tym nie uruchomiliśmy artykułu 4, ale trzymaliśmy go w zanadrzu. Takie podejście znalazło pełne zrozumienie u wszystkich naszych sojuszników – wskazał.