Damian Cygan: Baltic Pipe osiągnął już pełną przepustowość. Czy mając ten gazociąg plus wszystkie inne źródła dostaw Polska jest odporna na potencjalny szantaż gazowy ze strony Rosji?
Wojciech Jakóbik: Polska nie sprowadza już gazu z Rosji, ponieważ nie uległa szantażowi w sporze o to, czy należy płacić za gaz w rublach. Dla Moskwy był to pretekst do dalszego ograniczania podaży gazu i podsycania kryzysu energetycznego w Europie.
Polska mogła oprzeć się Rosji właśnie dzięki temu, że ma alternatywne źródła dostaw, do których pod koniec września br. dołączył gazociąg Baltic Pipe.
Czy komisja weryfikacyjna, którą chce powołać PiS, będzie w stanie wyjaśnić rosyjskie wpływy w polskiej energetyce w poprzednich latach?
Komisja weryfikacyjna to pomysł na potrzeby wyborcze. Natomiast faktycznie w całej historii III Rzeczpospolitej można zauważyć zagadkowe zwroty akcji po myśli Rosji.
Ciekawym przykładem jest właśnie projekt Baltic Pipe, ponieważ doszedł do skutku dopiero za trzecim podejściem. Wcześniej nie udawało się go zrealizować z różnych powodów. Pomysł budowy mostu energetycznego z obwodu królewieckiego do Polski także powinien zostać zbadany. Być może lepiej by było, żeby zrobiła to prokuratura, a nie politycy, którym na domiar złego zostało mało czasu, bo wybory parlamentarne są już za rok.
Natomiast zakres prac komisji (ma obejmować lata 2007-2022 - red.) jest zdecydowanie za krótki, ponieważ źródła zależności Polski od Rosji w sektorze energetycznym można prześledzić w latach 80. i 90. ubiegłego wieku.
Państwa UE dyskutują nad ustaleniem pułapu cenowego na rosyjską ropę. Jaki on powinien być, tak żeby faktycznie uszczuplić budżet Kremla?
Im niższa będzie cena maksymalna, tym mocniej uderzy w budżet rosyjski. Natomiast jeśli Rosjanie spełnią swe groźby i odetną dostawy do tych krajów, które wprowadzą pułap cenowy, to tym lepiej, bo sami pozbawią się przychodów.
Wiadomo jednak, że tak samo, jak w sprawie embarga unijnego na ropę rosyjską, tak i wokół ceny maksymalnej mamy różne głosy. O ile Polska i kraje bałtyckie chciałyby, żeby ta cena wynosiła około 30 dolarów za baryłkę, to konsensus wydaje się być bliżej 60 dolarów za baryłkę. To jest cena, za którą ropa Urals sprzedawana jest obecnie na rynku.
Zatem być może byłaby to gwarancja, że Rosjanie nie zarobią dodatkowo na kryzysie energetycznym, ale uderzenie w ich przychody nie byłoby tak znaczące, jak byśmy sobie tego życzyli.
Czy zamrożenie przez rząd ceny gazu nie wywoła w społeczeństwie błędnego przeświadczenia, że nie trzeba go oszczędzać?
Mrożenie cen gazu i energii powinno obejmować najbardziej potrzebujących. Fakt, że mamy zamrożone ceny nie zwalnia nas z oszczędności. Sezon grzewczy dopiero się zaczyna. Nie wiadomo, co jeszcze wydarzy się na Wschodzie. Kryzys energetyczny zamienia się w gospodarczy.
Po tej zimie przyjdzie następna, więc po pierwsze należy oszczędzać zasoby na następne lata. Po drugie każda oszczędzona megawatogodzina to strata dla Władimira Putina, oszczędność w naszym portfelu i większe bezpieczeństwo energetyczne Polski.
Czytaj też:
Największy odbiorca rosyjskiego gazu pozywa Gazprom
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.