Jerzy Karwelis | Wielkie dni nastały.
7 grudnia Chiny ogłosiły, że rezygnują z polityki zero-COVID, tydzień później, że wprowadzają zasadę niewykazywania w statystykach wyników pozytywnych testów wobec osób bezobjawowych. I nagle, tak jak wcześniej w Polsce, zbito termometr i niby-gorączka zniknęła. To oznacza kilka rzeczy.
Po pierwsze, koniec religii zero-COVID, której Pekin był Watykanem. Chodziło w niej o to, że walczymy z wirusem do końca jego albo kraju, który z nim walczy. W ramach religii miano wyeliminować wirusa do zera przypadków, a więc zaprzestano leczenia, tylko skupiono się na przerwaniu transmisji i izolowaniu ludności.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.