Polityka uległości
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Polityka uległości

Dodano: 
Prezydent RP Andrzej Duda
Prezydent RP Andrzej Duda Źródło:PAP / Leszek Szymański
Polska szukała protektora wiarygodniejszego niż ci z przeszłości, stawiając na państwo najpotężniejsze w sojuszu północnoatlantyckim. I to wydaje się rozsądne. Polskie elity uznały, że sojusz z USA trzeba sowicie opłacić. I tutaj rodzą się już wątpliwości.

11września 2001 r. porwane przez bojowników Al-Kaidy samoloty uderzyły w dwa wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku, doprowadzając do ich zawalenia się. Kolejny rozbił się o budynek Pentagonu, czyli amerykańskiego ministerstwa obrony. Inny samolot w wyniku oporu, jaki stawili pasażerowie, zamiast najprawdopodobniej na Biały Dom spadł na pola Pensylwanii. W żadnym z samolotów nikt nie przeżył. Rozpoczęła się nowa era światowej polityki. Polska bezpośrednio we wkrótce rozpoczętym uderzeniu na Afganistan, motywowanym odmową wydania Osamy bin Ladena, nie wzięła formalnie udziału, ale bardzo szybko znalazł się w tym kraju nasz kontyngent wojskowy. Inaczej zachowaliśmy się zaledwie dwa lata po zamachach w USA, gdy w 2003 r. Amerykanie postanowili uderzyć na Irak. Plan ten wiązał się ściśle z wcześniejszą inwazją na Afganistan jako część „wojny z terroryzmem” (War on Terror), z której ówczesna republikańska administracja zrobiła sobie wehikuł polityczny. Uderzenie uzasadniano całkowicie – jak się potem okazało – błędnymi lub – jak twierdzą niektórzy – wprost sfabrykowanymi informacjami CIA o rzekomych zasobach broni masowego rażenia w Iraku, które to dane ówczesny sekretarz stanu, Colin Powell, zaprezentował w Radzie Bezpieczeństwa ONZ podczas pamiętnego posiedzenia. Nie było formalnego wypowiedzenia wojny, a pomiędzy administracją George’a Busha juniora a rządami w Europie w sprawie uderzenia na Irak powstało gigantyczne napięcie. Tak duże, że w waszyngtońskich restauracjach przemianowywano French fries, czyli „francuskie frytki”, na freedom fries, czyli „frytki wolności”, w ramach swego rodzaju zemsty za „francuską zdradę”.

Polska w „koalicji chętnych”

Ataku dokonywała tzw. koalicja chętnych, niewyposażona w żaden instrument międzynarodowy potwierdzający prawo do takich kroków. Głośny był w tamtym czasie spór o rezolucję nr 1441 ONZ, która groziła Bagdadowi „poważnymi konsekwencjami” za niewykonanie poprzednich rezolucji (nakazujących m.in. pozbycie się broni masowego rażenia). Utożsamienie tej groźby z możliwością dokonania inwazji przez zewnętrzne siły było powszechnie uznawane za rażącą nadinterpretację. Jednak tego właśnie pretekstu użył Waszyngton. Polska przybiegła wtedy natychmiast na amerykańskie wezwanie i stała się jednym z raptem czworga członków wspomnianej koalicji, wraz z Wielką Brytanią (decyzję podejmował wtedy radykalnie za to krytykowany do dziś laburzystowski premier Tony Blair), Australią i samymi Stanami Zjednoczonymi.

Trudno w to może dzisiaj uwierzyć, ale w Warszawie rządził wtedy (i jeszcze przez kolejne dwa lata) Sojusz Lewicy Demokratycznej, a premierem był Leszek Miller. To właśnie on, wespół z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, zdecydował o polskim udziale w wątpliwej wojnie.

Cały artykuł dostępny jest w 2/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także