Ryszard Gromadzki: W jaki sposób zdefiniowałby pan polską rację stanu wobec wojny toczącej się na Ukrainie?
Bartłomiej Radziejewski: To kluczowe pytanie zbyt rzadko zadawane w naszej debacie. Zdefiniowałbym ją w podstawowym zarysie tak, żeby maksymalnie osłabić Rosję, względnie wzmacniając Polskę. Jak tylko się da, korzystając z unikatowego okna możliwości, które się otworzyło, kiedy Rosja tak dalece przekalkulowuje swoje siły, nie doceniając przeciwnika i angażując się w tak trudny dla siebie konflikt, który spokojnie możemy określić mianem „drugiego Afganistanu”. Taka sytuacja geostrategiczna nie zdarza się często, możemy sobie łatwo wyobrazić, jak zupełnie inaczej wyglądałoby położenie Polski, gdyby pierwotny rosyjski plan szybkiego rzucenia Ukrainy na kolana się powiódł. Wracając do pańskiego pytania, polską racją stanu jest więc maksymalne osłabienie i wykrwawienie Rosji, tak żeby utraciła jak najwięcej ze swojego potencjału mocarstwowego i swojego potencjału agresywnego, co oczywiście wiąże się z wieloma wariantami. Możemy sobie wyobrażać tak dalekie osłabienie Rosji, że wypada ona z grona wielkich mocarstw, o czym zresztą mówił wprost sekretarz obrony USA, Lloyd Austin.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.