Czarnek: Jesteśmy sojusznikami, ale nie frajerami

Czarnek: Jesteśmy sojusznikami, ale nie frajerami

Dodano: 
Przemysław Czarnek (PiS), były minister edukacji i nauki
Przemysław Czarnek (PiS), były minister edukacji i nauki Źródło:PAP / Tomasz Gzell
Politycy z Ukrainy muszą wiedzieć, że jesteśmy sojusznikami, ale nie frajerami – powiedział minister Czarnek, pytany o sprawę wezwania ambasadorów.

Ukraińskie MSZ wezwało ambasadora Bartosza Cichockiego w związku z wypowiedziami prezydenckiego ministra Marcina Przydacza. W odpowiedzi, strona polska wezwała do siedziby MSZ przedstawiciela Ukrainy. Wydany po spotkaniu komunikat resortu daje jasne stanowisko polskiego rządu w sprawie sporu o zboże z Kijowem, który uwidocznił się w ostatnich dniach.

Czarnek: Sojusznicy, nie frajerzy

Po tym zajściu w Polsce pojawiło się wiele głosów wskazujących na – mówiąc bardzo łagodnie – niewłaściwe zachowanie Kijowa wobec Polski, która udzieliła Ukrainie gigantycznej pomocy finansowej i materiałowej, pokrywanej z kieszeni polskich podatników.

W rozmowie z TVP Info o ten niepotrzebny zgrzyt wywołany przez Kijów został minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.

– Wezwanie polskiego ambasadora do ukraińskiego MSZ to jest obrzydliwy skandal – przyznał.

Jego zdaniem część polityków ukraińskich tego typu działaniami wyrządzą krzywdę samym Ukraińcom. Czarnek wskazał m.in. wiceministra spraw zagranicznych Ukrainy Andrija Melnyka, który był ambasadorem Ukrainy w Niemczech. – Gloryfikował Stepana Banderę i mówił, że wcale nie był ludobójcą – przypomniał.

– Nie ma zgody na tego typu traktowanie Polaków, największych sojuszników Ukraińców. My pomagamy, pomagaliśmy i pomagać będziemy, bo to jest w interesie narodu polskiego. (…) Nam jest potrzebna niepodległa Ukraina i dlatego w naszym interesie i każdego Polaka jest pomagać, ale nie damy sobie robić tego typu rzeczy. Jesteśmy sojusznikami, ale nie frajerami. To państwo ukraińskie musi wiedzieć i muszą to wiedzieć politycy ukraińscy – mówił minister Czarnek

Wezwanie ambasadorów

Kilka dni temu Marcin Przydacz zabrał głos ws. dalszego embarga na ukraińskie zboże. Polityk stwierdził, że "to, co najważniejsze dziś, to obrona interesu polskiego rolnika"

– Jesteśmy w okresie żniw. Polskie zboże musi zostać zebrane, musi zostać zmagazynowane i dystrybuowane po odpowiedniej, godnej cenie. Jeśli chodzi o Ukrainę, to naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski. Myślę, że warto by było, żeby zaczęła doceniać to, jaką rolę przez ostatnie miesiące i lata dla Ukrainy pełniła Polska. Stąd też takie, a nie inne decyzje, jeśli chodzi o ochronę granic – mówił szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej na antenie Telewizji Polskiej.

Słowa Przydacza wywołały nerwową reakcję w stolicy Ukrainy. Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Andrij Sybiha zaprotestował przeciwko próbom narzucenia "polskiemu społeczeństwu przez niektórych polityków bezpodstawnych twierdzeń, że Ukraina nie docenia pomocy z Polski".

We wtorek ukraińskie MSZ wezwało ambasadora Bartosza Cichockiego w związku z wypowiedziami prezydenckiego ministra Marcina Przydacza.

Czytaj też:
Budka: Reakcja strony polskiej adekwatna
Czytaj też:
Jabłoński: Kilka faktów na temat relacji polsko-ukraińskich

Źródło: TVP Info / PCh24
Czytaj także