Dotyczy to nie tylko polityki wewnętrznej, ale również międzynarodowej. Na każdym kroku to "widać, słychać i czuć", by użyć tu słów piosenki "Jestem z miasta" Kuby Sienkiewicza i Elektrycznych Gitar z albumu "Wielka radość" sprzed, Mój Boże, 31 lat.
Widać to także po zbożu, które stało się elementem wielkiej geopolitycznej gry. Słychać to w kontekście sporu między Polską a Ukrainą, ale też Bratysławy, Pragi, Sofii i Bukaresztu z Kijowem o swobodny, bez ograniczeń, eksport ukraińskiego zboża. Za 10 dni minie termin embarga wprowadzonego na mocy decyzji Komisji Europejskiej. Bruksela nie pali się do jego przedłużenia, wręcz przeciwnie.
Rzeczpospolita, zapewne – w sytuacji "strajku włoskiego" UE w tej kwestii – zdecyduje się na samodzielną blokadę (być może też z innymi krajami naszego regionu. Zwracam uwagę, że jeszcze we wrześniu będą miały miejsce wybory na Słowacji). To z kolei spowoduje zapewne retorsje ze strony Ukrainy, nie tylko słowne. Może też chodzić o czasowe zablokowanie polskiego eksportu w części sektora rolno-spożywczego, ale i ze strony Unii Europejskiej.
Jednak ta wielka gra geopolityczna ze zbożem w tle ma charakter ponadregionalny. Nagła wizyta rządzącego Turcją ponad dwie dekady prezydenta Erdogana w Rosji i spotkanie z Putinem ma przecież właśnie "zbożowy" kontekst. Ankara była architektem porozumienia rosyjsko-ukraińskiego w tej kwestii przed rokiem, które oficjalnie zawarto pod parasolem ONZ, choć w praktyce Nowy Jork (tam znajduje się siedziba główna Organizacji Narodów Zjednoczonych) brał udział tylko w końcowej fazie rokowań, gdy już wszystko było w praktyce przesądzone.
W ostatnim czasie Moskwa porozumienie wypowiedziała. Ankara usiłuje je reanimować. Nie dlatego, że jest gołąbkiem pokoju, tylko dlatego, że leży to w jej interesie gospodarczym, ale też pośrednio geopolitycznym. Teraz Rosja licytuje i w zamian za zdjęcie blokady na eksport ukraińskiego zboża domaga się złagodzenia sankcji i przywrócenia do SWIFT jednego z rosyjskich banków oraz ponownego uruchomienia przesyłu amoniaku rurociągiem Togliatti-Odessa.
Czy zakończy się to kolejnym, drugim (rok po poprzednim) spotkaniem ministrów spraw zagranicznych Rosji i Ukrainy, Ławrowa i Kułeby, tak jak to miało miejsce właśnie w tureckiej Antalyi podczas tamtejszego Diplomatic Forum?
Ryszard Czarnecki jest europosłem PiS, byłym wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego.
Czytaj też:
"Kategorycznie niedopuszczalne". Ukraina odpowiada pięciu krajom, w tym Polsce
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.