Są słowa, które niszczą i wykluczają. Niekiedy służą jedynie wypychaniu zwalczanych osób czy środowisk na margines, kiedy indziej – wykluczeniu totalnemu i zwyczajnej przemocy.
Nie wiem, czy Tomasz Terlikowski, kwalifikując jako „sektę” wspólnotę Maximilianum, zdawał sobie sprawę z efektów swego publicystycznego zajazdu. Jego efekty już są dewastujące. To nie tylko dręczenie wspólnoty ks. Łukasza Kadzińskiego, drony dziennikarskie latające nad ich domami, publiczna stygmatyzacja, lecz także najzwyczajniejszy strach. Strach rodziców o własne dzieci, o to, czy nie zostaną zabrane.
Źródło: DoRzeczy.pl