Ta sprawa przypomina nieco historię katolickich ośrodków adopcyjnych w Wielkiej Brytanii, które odmawiały oddawania dzieci „rodzinom” homoseksualnym. Ośrodki zostały postawione pod ścianą: albo zmiana polityki, albo seria procesów. W akcie desperacji postanowiły całkowicie zaprzestać działalności.
Tutaj mamy do czynienia z parą Amerykanów – Robertem i Cynthią Gilfordami – która w pewnej małej miejscowości w stanie Nowy Jork prowadzi coś w rodzaju agroturystycznego parku rozrywki o nazwie Liberty Ridge Farm. Z gigantycznym labiryntem w polu kukurydzy i rozmaitymi atrakcjami dla dzieci. Gilfordowie oferują swoim klientom możliwość zorganizowania balu urodzinowego, a także wesela.
I ten ostatni punkt okazał się zgubny. Pewnego dnia zgłosiły się do nich dwie lesbijki, Melisa i Jennie McCarthy, które właśnie zawarły „małżeństwo” (legalne w stanie Nowy Jork od 2011 r.) i chciały wydać z tej okazji przyjęcie. Właściciele Liberty Ridge Farm odmówili, albowiem są chrześcijanami i – jak twierdzili – godziłoby to w ich przekonania religijne. Tym bardziej że wesela odbywają się zawsze w ich prywatnym domu, a nie w miejscu publicznym.
Lesbijki, rzecz jasna, nie omieszkały podać Gilfordów do sądu. Zostali oni ukarani grzywną w wysokości 13 tys. dol., gdyż sędzia uznała ich odmowę za przejaw dyskryminacji.
Gilfordowie złożyli apelację, ale doszli do wniosku, że nie będą już organizować przyjęć weselnych – ani dla par heteroseksualnych, ani dla gejów, ani dla lesbijek.
Czekam teraz na jakiegoś amerykańskiego proboszcza, który zechce wynająć na jeden dzień klub gejowski w Nowym Jorku, by zorganizować tam pogawędkę na temat zagrożeń zdrowotnych związanych z homoseksualnym stylem życia. Ciekaw jestem, co powiedzą amerykańskie sądy, gdy spotka się z odmową.