Eutanazja. Strzykawką czy poduszką?

Eutanazja. Strzykawką czy poduszką?

Dodano: 
Eutanazja, zdjęcie ilustracyjne
Eutanazja, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Fotolia
Czy ma znaczenie, w jaki sposób medyk uśmierci pacjenta?

Marzec 2022 r., belgijskie miasto Oupeye. Zmagająca się od kilku miesięcy z nowotworem Alexina, odczuwając przewlekły ból, decyduje się na eutanazję. Rozmawiała o tym już ze swoim partnerem i z nastoletnią córką – nie sprzeciwili się jej decyzji, wszyscy bowiem dorastali w kraju, w którym eutanazja stała się codzienną praktyką. Alexina oznajmiła swą decyzję lekarzowi i czekała, aż ten wstrzyknie jej śmiertelny zastrzyk – co w mniemaniu chorej kobiety miało zakończyć jej cierpienia. Do zakończenia życia Alexiny dojść miało w jej domu. Coś jednak poszło nie tak. Lekarz zastosował złą dawkę, kobieta po zastrzyku nie zmarła. Dwie pielęgniarki towarzyszące lekarzowi, widząc wciąż nieumarłą, lecz nadal męczącą się potwornym bólem kobietę, podjęły decyzję, że eutanazję trzeba dokończyć. Przepisy nie przewidywały możliwości ponowienia zastrzyku – pielęgniarki po chwili narady chwyciły więc za poduszkę, a jedna z nich przytknęła ją do twarzy pacjentki. Członkowie rodziny wcześniej musieli opuścić pokój, stanęli więc na tarasie i… usłyszeli krzyk Alexiny. Zdecydowali się więc wrócić do jej łóżka, ale kobieta już nie żyła, miała jednak otwarte oczy i usta. I nie wiadomo tylko, co w tej historii jest najstraszniejsze. Śmierć przez uduszenie? Śmiertelny pomysł pielęgniarki? Oburzenie rodziny i zawiadomienie o przestępstwie, skoro przecież i tak zgodzili się na pozbawienie życia Alexiny? To, że na zabicie kobiety zgodziła się ona sama, jej rodzina, lekarze i pielęgniarki? A może sam fakt, że do czyjegoś domu przychodzi człowiek nazywany lekarzem i wstrzykuje – zgodnie z prawem – śmiertelny zastrzyk? A może jednak najstraszniejsze pozostaje to, że taka sytuacja, choć bez tak spektakularnych komplikacji, odbywa się wiele razy w tygodniu w Belgii i kilku innych krajach?

Co dwudziesta śmierć na życzenie

Historia z Oupeye nie mogła nie stać się zaczynem dyskusji o eutanazji. Internauci podkreślali w brutalnych, lecz przecież na swój sposób logicznych słowach, że kobieta prosiła o śmierć z ręki medyków i ją otrzymała. Że rodzina zgodziła się na to, by zakończyć życie pacjentki, i otrzymała, o co prosiła.

Cały artykuł dostępny jest w 43/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Krystian Kratiuk
Czytaj także