Ubiegły tydzień. Droga krajowa nr 53 pod Olsztynem. Służby dostają zgłoszenie o wypadku drogowym. Ciężkim. Zderzenie czołowe. Na miejscu okazuje się, że sprawcą jest 27-latek, który wydmuchuje w alkomat ponad promil. To nie wszystko. Ten człowiek ma już orzeczony przez sąd zakaz kierowania pojazdami.
Takich historii w kronikach policyjnych jest dużo więcej. Czasem aż trudno uwierzyć w to, co się czyta. Tak było np. na początku stycznia w Ciechanowie, gdy w nocy policja ścigała kierowcę jadącego osobowym fiatem pod prąd. Czterdziestopięciolatek był nietrzeźwy i miał dziewięć (sic!) sądowych zakazów prowadzenia pojazdów, w tym cztery dożywotnie.
Tylko te dwa przykłady obrazują pewien problem w Polsce. Z jednej strony mamy zupełnie zdezorganizowany system, który nijak nie sprawuje kontroli nad ludźmi, którzy – zwykle przez recydywę w prowadzeniu po alkoholu – dostają sądowe zakazy prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Z drugiej strony widać, że największym problemem mającym związek z alkoholem na drogach są dla społeczeństwa osoby chore, alkoholicy, zaburzeni do tego stopnia, iż nie powstrzymują ich ani kolejne wyroki sądowe z zakazami, ani odsiadki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.