Kiedy Redbad Klijnstra-Komarnicki użył w komentarzu pod jednym z moich rysunków określenia „demolkracja”, najpierw wpadłem w chwilowy stupor, który przytrafia mi się kiedy intuicja wyprzedza rozum i kiedy zapala mi się lampka, która sygnalizuje wykrycie jakiejś myśli syntetycznie i pomysłowo opisującej jakieś zjawisko.
A kiedy już rozum dogonił intuicję, pomyślałem – „genialne” – właśnie tak. Ci, którzy mają w największym stopniu mordy pełne „demokracji”, są w istocie jej grabarzami. I to na wielu poziomach. Od ogólnych do szczegółowych, od „zachodnich” do lokalnie polskich.
Odwrót od demokracji
Na całym tzw. Zachodzie trwa ogólny odwrót od demokracji rozumianej jako rządy większości ustalanej w wyborach. Prym wiedzie pojęcie tzw. „demokracji liberalnej”, które, abstrahując od jej encyklopedycznej definicji, dziś oznacza w praktyce rządy przekonanej o swojej bezalternatywności oligarchii.
Źródło: DoRzeczy.pl