DoRzeczy.pl: Prowadzi pan drugą kampanię w krótkim czasie. Czym różni się kampania do Parlamentu Europejskiego od kampanii prezydenckiej w Warszawie w trakcie wyborów samorządowych?
Tobiasz Bocheński: Kampania europejska budzi więcej emocji wśród Polaków. Sprawy samorządowe kojarzone są z kwestiami istotnymi, ale drobnymi jak drogi, odpady, komunikacja. Kwestie europejskie kojarzone są z fundamentalnymi zagadnieniami, jak niepodległość Polski, gwarancje bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa żywnościowego, czy jak przyszłość na dekady. W tych wyborach jest o wiele więcej emocji.
Kampania samorządowa pomogła w budowaniu rozpoznawalności?
Nie mogę narzekać na brak rozpoznawalności, jeśli chodzi o moje spotkania z Polakami w tych wyborach.
Startuje pan z dwójki. Na ile mandatów liczycie w okręgu warszawskim?
Chcielibyśmy utrzymać stan posiadania, czyli dwa mandaty, chociaż sondaże wskazują na jeden. Moi współkandydujący z listy robią wszystko, by wynik ten był jak najlepszy.
No właśnie, współkandydujący. Często mówi się, że w tego typu wyborach największym przeciwnikiem są partnerzy z listy, bo w tak mocnej polaryzacji wyborcy mają już swoje poglądy określone, następuje mało przypływów, a rywalizuje się z osobami z własnej listy. Zgadza się pan z tą tezą?
Pewnie jest w tym dużo prawdy. Oczywiście zachęcam na głosowanie na mnie z listy PiS-u, ale cieszę się z każdego głosu oddanego na całą listę, niezależnie na który z numerów. To głos na suwerenność i na przyszłość Polski.
W ostatnich latach PiS ma program mocno sceptyczny w stosunku przyszłości Unii Europejskiej. Jednak jeśli spojrzymy na to, jak Warszawa zmieniła się w perspektywie 20 lat, to nie sposób dostrzec, jak to miasto zyskało na obecności w UE. Jak namówić do głosowania na eurorealistyczny PiS mieszkańców Warszawy, którzy akurat na Unię Europejską mają najmniej powodów do narzekania?
Staramy się gruntownie tłumaczyć, że polityka unijna jest wieloaspektowa. Czym innym są środki finansowe, które mają wyrównywać różnice między poszczególnymi regionami kontynentu, a czym innym jest dążenie do federalnego państwa pod dyktatem Berlina i Paryża. To państwo miałoby realizować różne agendy w interesie przemysłu niemieckiego, francuskiego lub belgijskiego. To dwie różne sprawy, na które zwracamy uwagę. Naszym zdaniem Polska przez ostatnie osiem lat dynamicznie się rozwijała. To, co może nam pomóc w doścignięciu wielu państw Unii Europejskiej to dalszy rozwój na tej ścieżce, nie zaś oddanie kompetencji, uprawnień władzy do Brukseli. Wówczas skończy się to przyduszeniem naszego wzrostu i rozwoju.
Czytaj też:
Wąsik: Zaczynam podejrzewać, że "Tarcza Wschód" to projekt tylko na wyboryCzytaj też:
Bochenek: Tusk jedno opowiada w Polsce, a co innego robi w Europie