• Jacek PrzybylskiAutor:Jacek Przybylski

Gwiazda lewicy

Dodano: 
Kamala Harris
Kamala Harris Źródło: PAP/EPA / Kenny Holston
Raport "Do Rzeczy" II Główną zaletą Kamali Harris jest to, że nie jest Joe Bidenem. Trudno dostrzec w niej jednak lidera, który wie, jak zadbać o gospodarkę i jak walczyć z nielegalną migracją. A to są tematy, które najbardziej interesują Amerykanów. Jeśli więc w sierpniu zostanie ona koronowana na królową demokratów, to zamiast zwycięstwa może dać Partii Demokratycznej jedynie iluzję w miarę wyrównanej walki z Donaldem Trumpem.

Amerykański prezydent Joe Biden zdecydował (mniej lub bardziej samodzielnie), że nie chce być dłużej wyśmiewaną przez cały świat karykaturą prezydenta. To mądra decyzja. Nawet jeśli bowiem wydarzyłby się jakiś cud i zdołałby pokonać w listopadowych wyborach Donalda Trumpa, to przecież nie byłby w stanie rządzić do końca czteroletniej kadencji i byłby prezydentem słabym i pozbawionym rzeczywistego wpływu na podejmowane w Białym Domu decyzje. Dzięki ogłoszeniu swej rezygnacji Biden chciałby zapewne na kartach historii zapisać się jako odpowiedzialny mąż stanu, który w trosce o swój kraj jako pierwszy amerykański przywódca od 1968 r. nie podjął próby walki o reelekcję. Joe Biden przejdzie jednak do historii jako ten polityk, który chociaż przez niemal cztery lata swej prezydentury słusznie trzymał swą wiceprezydent w cieniu, aby nie promować jej jako swojego następcy, ostatecznie namaścił Kamalę Harris na kandydatkę na kolejnego prezydenta USA.

Koronacja „królowej”?

Tak późna decyzja Bidena o rezygnacji z walki o reelekcję – choć przecież o fatalnym stanie amerykańskiego prezydenta wiadomo było od dawna – sprawia, że Partia Demokratyczna, której liderzy tyle mówią o potrzebie „ratowania demokracji” przed okrutnym tyranem i przyszłym dyktatorem Donaldem Trumpem, sama nie wyłoni kandydata w tradycyjnych prawyborach. Oczywiście ostatecznego kandydata wyłoni teoretycznie 4 tys. delegatów podczas sierpniowej konwencji Partii Demokratycznej, ale lepiej byłoby, gdyby Kamala Harris musiała przejść całą prawyborczą drogę, zamiast iść na skróty, albo przynajmniej gdyby miała oficjalnie poważnych kontrkandydatów. Jej start w prawyborach w 2020 r. zakończył się bowiem katastrofą: zanim wycofała się z wyścigu, sondaże wskazywały, że może liczyć na od jednego do kilku procent poparcia. Tymczasem w tym roku błyskawicznie po namaszczeniu przez Bidena Harris mogła się pochwalić poparciem 2579 delegatów, z czego do nominacji potrzebuje ona jedynie 1976. Jako prawa ręka Bidena wiceprezydent Harris przyciągnęła też falę datków i darowizn. W ciągu pierwszych 24 godzin zebrała rekordową kwotę 81 mln dol., a w ciągu zaledwie trzech dni od wskazania jej na następcę Joe Bidena budżet demokratów na kampanię powiększył się w sumie o ćwierć miliarda dolarów!

Artykuł został opublikowany w 31/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także