Tym, co na pewno pozostanie w pamięci po obecnej kampanii, jest zaskakująco dobry wynik Pawła Kukiza. Jak to się właściwie stało, że człowiek, który do tej pory czynną polityką się nie zajmował, nie był ani działaczem, ani ideologiem, zdobył tak silne poparcie?
Specjaliści krzywią się i ironizują, że to kandydat jednego sezonu, że nic nie ma do zaproponowania, że powtarza slogany, że jego antysystemowość jest oszukana i na pokaz. Pewna pani redaktor, słysząc o Kukizie, prychnęła pogardliwie i stwierdziła, że to po prostu fanatyk. Inny znawca przedmiotu machnął ręką lekceważąco i zaczął ze swadą opowiadać, że Kukizowi udaje się dobrze odgrywać rolę oburzonego.
Jest prawdą, że trudno byłego muzyka opisać w kategoriach ideologicznych. Z jednej strony mówi o tradycji i polskim patriotyzmie, z drugiej twierdzi, że jest za usunięciem religii ze szkół. Jeździł na Majdan, by śpiewać dla Ukraińców, ale w czasie kampanii pomysł wysyłania na Ukrainę uzbrojenia uznał za szaleństwo. Nawiązuje do ideałów prawicy, ale szukał wsparcia u Kuby Wojewódzkiego. Dziwna to zaiste mieszanina. Jedyne, co Kukiz konsekwentnie wyznaje, to wiara w zmianę systemu wyborczego.
Jakoś nie mogę przyjąć, żeby ten właśnie postulat przyniósł mu taki wzrost poparcia. Owszem, zalety systemu większościowego są istotne, a najważniejszą jest upodmiotowienie posłów. Dzięki takiemu systemowi zmniejszy się kontrola liderów partyjnych, a posłowie w większym stopniu będą musieli liczyć się z opinią swoich wyborców. Jednak – jak wiele już razy wskazywano – nie jest to panaceum na wszelkie zło. Główną wadą wymarzonego przez Kukiza systemu jest to, że wzmacnia on dominację dwóch najsilniejszych partii. Chociaż i to może być z pewnego punktu widzenia korzystne: kto wygrywa, ten zyskuje niezwykle silny mandat do rządzenia. Pełna władza to pełna odpowiedzialność. Czy jednak w Polsce to jest największy problem?
Zatem chyba to nie postulaty tłumaczą popularność Kukiza. Może raczej to, że nie jest on zawodowym politykiem. Że wreszcie na scenie pojawił się ktoś, kto swej pozycji i rozpoznawalności nie zawdzięcza polityce. To chyba jego największy atut. To też pozwala wielu sądzić, że życie publiczne to nie tylko rytualna wojna PiS z PO i PO z PiS, w której każda wypowiedź jest boleśnie przewidywalna.
Czy popularność Kukiza to zjawisko trwałe? Co będzie, jeśli faktycznie zdobędzie jakąś część władzy? Gdy będzie odpowiadać nie tylko za siebie, lecz także za swych ludzi, których ambicje będzie musiał zaspokoić? Jak się zachowa, kiedy to codzienna polityka wymusi na nim kompromisy? Łatwo mówić o potrzebie zmiany jako kandydat na prezydenta, nieporównywalnie trudniej skutecznie zmiany wprowadzać.
To już jednak pytania o przyszłość