Obwąchiwanie się zaczęło. Janusz Piechociński nie jest zadowolony z tego, co napisała o nim niedawno w „Rzeczpospolitej” Kamila Baranowska. A konkretnie, że jemu i jego współpracownikom zależy na zbliżeniu do Radia Maryja i innych prawicowych środowisk. Nie jest zadowolony, bo wolałby to zrobić ciszej, a nie być zmuszonym do wygłaszania jakichś gładkich formułek o otwarciu na współpracę ze wszystkimi ludźmi w Polsce.
W rzeczywistości musi skręcić w prawo, nie w lewo. Inaczej PSL nie przetrwa. Można sądzić, że i druga strona - czyli środowisko Radia Maryja - może mieć interes w tym zbliżeniu. Wprawdzie przedstawiciel PSL w KRRiT nie obronił Radia, ale ponoć ma się to zmienić. Można tu postawić pytanie: kto skuteczniej zadba interesy Radia? Mały, ale szczwany koalicjant Platformy robiący to po cichu, czy PiS organizujący działania hałaśliwe, lecz mało efektywne? Odpowiedź chyba jest prosta.
Motywacja Piechocińskiego jest głębsza, niż tylko taktyczny sojusz z silnym medium. To kwestia przetrwania PSL. Wyjścia poza „stanowy” charakter partii. Z jednej strony służą temu rozmowy z PJN-owcami. Nie wiadomo, co z nich wyniknie, ale może być jakaś szansa na zdobycie trochę głosów i w wielkich miastach. Skądinąd pomysł na „przytulenie“ PJN nie jest nowy. Próbowało go realizować jeszcze stare, pawlakowe kierownictwo PSL, przed wyborami 2011 r.
Skręt w prawo musiał nastąpić w PSL. Z tą partią stało się coś nienormalnego. Jak wiadomo wiecznie odwołuje się ona do Wincentego Witosa i jego partii PSL-Piast. Rzecz w tym, że od dłuższego czasu mieszkańcy Wierzchosławic i wnuki działaczy Piasta nie głosują na PSL. Głosują na konserwatywną prawicę. Już w latach 90-tych PSL stracił dawną Galicję, czyli kolebkę ruchu ludowego. Dziś raptem trzech z 28 posłów PSL reprezentuje dwa województwa galicyjskie - mimo tradycji i ich wiejskiego charakteru. Prawie cała reszta dzisiejszych posłów PSL to dawna Kongresówka.
Zabawne zresztą w przypadku dzisiejszego PSL jest jeszcze jedno. Z wielkim uporem ludowcy próbują potępiać sejmowymi uchwałami zamach majowy. Bowiem Józef Piłsudski obalił rząd Witosa. Rzecz jednak w tym, że inna partia ludowa - PSL „Wyzwolenie“ - poparła zamach. Na Piasta głosowano wtedy w Galicji, na „Wyzwolenie“ w Kongresówce. Paradoks polega na tym, że dzisiejsi PSL-owcy potępiają swoich dziadków. A wnuki zwolenników Witosa głosując na PiS akceptują Piłsudskiego i jego przewrót.