Z półdystansu I To bez wątpienia jeden z najwybitniejszych filmów wojennych w historii kinematografii.
Po raz pierwszy obejrzałem go pod koniec lat osiemdziesiątych, jakieś trzy dekady po premierze. Od pierwszego ujęcia skupił moją uwagę.
Akcja arcydzieła w reżyserii Davida Leana, ozdobionego wpadającym w ucho marszem skomponowanym przez Malcolma Arnolda (w Polsce, ze słowami Leona Pasternaka!, śpiewał go Janusz Gniatkowski) oraz kreacjami Williama Holdena, Jacka Hawkinsa i Aleca Guinnessa, zrealizowanego na podstawie autobiograficznejpowieści francuskiego prozaika Pierre’e Boulle’a (mówiąc nawiasem także autora literackiego pierwowzoru innego głośnego obrazu – „Planety małp”), rozgrywa się w Syjamie.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.