Powiedzenie niesłusznie przypisywane Churchillowi, a którego prawdziwym autorem był lord Henry John Temple Palmerston, brytyjski premier z XIX wieku, które mówiło, iż Wielka Brytania nie ma ani stałych wrogów, ani stałych przyjaciół, tylko stałe interesy – powinno być mottem działania polskiej klasy politycznej. A czy jest? Oczywiście nie! My wolimy wierzyć w dozgonne sojusze i zobowiązania traktatowe. Można i tak. Choć chyba warto pamiętać to, co o traktatach mówił francuski prezydent generał Charles de Gaulle: "traktaty międzynarodowe są jak młode dziewczęta: przemijają".
Narody mogą – nie muszą wszak – być wieczne. Jednak na pewno wieczne nie są organizacje międzynarodowe. Ich czas przemija. Mogą spełniać swoją rolę, mieć czasy świetności, służyć pokojowi międzynarodowemu i współpracy międzypaństwowej – ale i tak mają określony, krótszy czy dłuższy termin ważności. No i oczywiście nie zastąpią państw. Dotyczy to także tych współczesnych i z punktu widzenia Starego Kontynentu najważniejszych: Unii Europejskiej, NATO i – także – ONZ.
Najbardziej z nich użyteczna czyli Organizacja Państw Traktatu Północnoatlantyckiego też przecież przechodziła przez poważny kryzys. Było to po upadku Związku Sowieckiego, a w szczególności od połowy pierwszej dekady tego wieku do połowy drugiej czyli mniej więcej zajęcia Krymu oraz Doniecka i Ługańska przez Rosję (choć formalnie były to "zielone ludziki" i "autonomiczne" republiki). Był to okres, gdy w oficjalnych dokumentach NATO pojawiały się frazy o... walce z globalnym ociepleniem (sic!).
Dziś NATO (ciekawe, że Francuzi używają skrótu...OTAN, co oczywiście wynika z pierwszych liter francuskiej nazwy), dzięki działaniom Rosji Putina – o paradoksie! – jest niezbędne, choć wymaga również zmian, zwłaszcza w kontekście wzięcia większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy członków Paktu ze Starego Kontynentu. Tu skądinąd prezydent Trump ma stuprocentową rację i wbrew bełkotowi lewicowo- liberalnego establiszmentu jego stanowisko nie jest wcale "anty – NATO-wskie".
Zapewne NATO przetrwa dłużej niż UE – przeregulowana, zideologizowana, pasywna wobec największych wyzwań współczesności. A ONZ? Będzie trwać, choć jego rola raczej nie będzie się zwiększać.
Polskie interesy będą zawsze-tak,jak interesy amerykańskie, niemieckie, francuskie czy rosyjskie. Organizacje i struktury międzynarodowe będą funkcjonować tak długo,jak długo będą instrumentem właśnie owych narodowych interesów-a nie są i nie będą wartością samą w sobie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.