Świat ocaleje, choć nie będzie już taki sam Obserwując rosyjską komunikację związaną z bronią nuklearną, nie sposób się oprzeć wrażeniu, że Kreml uznaje ten obszar za jedyny w miarę skuteczny sposób nacisku na Zachód. W dużej mierze przyczynili się do zbudowania takiego przekonania zachodni przywódcy, zwłaszcza Joe Biden, który przez ostatnie trzy lata stwarzał wrażenie, że jest twardy, ale w istocie za każdym razem ociągał się z przekazaniem Ukrainie cięższej broni.
Wystarczy sobie przypomnieć międzynarodową awanturę wywołaną polską próbą przekazania samolotów MiG-29, podjętą miesiąc po rozpoczęciu inwazji. Nawet ostatnia decyzja o zezwoleniu na atakowanie rosyjskiego terytorium rakietami ATACMS została wydana tylko dla jednego regionu, więc znowu zawierała ograniczenia. W Europie prym w ociąganiu się wiódł niemiecki kanclerz Olaf Scholz, który zaczął od hełmów i jakąś broń dostarczył dopiero jesienią 2022 r., potem urządzając żałosny spektakl z czołgami Leopard, które chciał przekazać tylko wtedy, gdy amerykański prezydent Joe Biden da swoje abramsy, a teraz konsekwentnie broni