Stany Zjednoczone pod wodzą Donalda Trumpa konsekwentnie realizują swoje interesy. Czasem wręcz brutalnie. Taka jest polityka międzynarodowa. I zawsze taka była. Czasem jest tylko prowadzona nieudolnie, a najczęściej pod przykryciem wzniosłych haseł o „demokracji” czy „prawach człowieka”. Taką bezwzględną politykę usiłował prowadzić również Joe Biden wycofując się z Afganistanu, czy znosząc sankcje na Nord Stream. Ale, że był prezydentem nieudolnym, pierwsze doprowadziło do katastrofalnej ucieczki amerykańskiej armii, śmierci wielu ludzi, często sojuszników USA, ogromnych strat finansowych, w sprzęcie wojskowym i wizerunkowych, a drugie do wojny na Ukrainie.
Tak samo konsekwentnie swoje interesy realizują Niemcy. I również często brutalnie. W ich interesie jest uwolnienie się od amerykańskiej kontroli sprawowanej przez USA od końca II Wojny Światowej, oraz wyssanie sił życiowych z innych państw europejskich, ze szczególnym uwzględnieniem Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie chcą w ramach tzw. koncepcji Mitteleuropy zbudować wewnętrzną kolonię stanowiącą zaplecze ludzkie, surowcowe i zbytu, oraz swego rodzaju pas transmisyjny miedzy nimi a Rosją, która od czasów Bismarcka stanowi fundament ich marzeń o potędze. Od wielu lat narzędziem budowania tej potęgi i wysysania sił życiowych z innych państw starego kontynentu, jest Unia Europejska, brutalnie łamiąca kręgosłupy krajom takim jak Polska i tak kształtująca wewnętrzne regulacje, żeby to Niemcom i ich firmom było fajnie.