Już się wydawało, że w świecie fashion wszystko wróciło do normy. Do normy, to znaczy, że na wybiegach mody pojawiają się normalne kobiety – grubsze, chudsze, czasem z nadwagą. Że nie powrócą wychudzone sieroty o smutnych twarzach i wystających łopatkach. Że pod wpływem kampanii społecznych zniknie bodyshaming (wyśmiewanie grubych ludzi) lub przynajmniej nie wróci w tak ostrej, jak jeszcze niedawno, formie. Że chudość przestanie być prawem i przymusem dla współczesności, od którego nie ma odstępstwa. Że „body positive” zwycięży. To było kilka lat nadziei. Więc dlaczego to się zmieniło?
Bo pojawił się Ozempic, cudowny środek, który miał rozwiązać – teoretycznie – największy globalny problem ludzkości: otyłość (uwaga: ironia). I który – teoretycznie – otworzył każdemu prostą i krótką drogę do upragnionej szczupłej sylwetki. Normalsi mają znowu zejść ze sceny, teraz znowu trzeba być chudym. A że można, są dowody. Dieta cud działa...
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.