DoRzeczy.pl: Donald Tusk zadeklarował, że już niebawem zobaczymy 100 ustaw deregulacyjnych, które mają zostać wprowadzone i zacząć funkcjonować w polskim prawie. Co pan na to?
Bartłomiej Wróblewski: Nie ma żadnych stu ustaw. To są bajki z mchu i paproci. Co więcej, rząd w rzeczywistości hamuje deregulację. Już od 15 miesięcy zamrożona jest ustawa deregulacyjna przygotowana przez Prawo i Sprawiedliwość. Tusk jeszcze kilka miesięcy temu zapowiadał, że jeśli opozycja ma dobre projekty, to trzeba je procedować. Tymczasem nasza ustawa, złożona w lutym 2024 roku, wciąż leży nieruszona. To bardzo ważna ustawa – ułatwia prowadzenie działalności mikroprzedsiębiorcom, upraszcza rozliczanie podatku ryczałtowego, wzmacnia pozycję obywateli i przedsiębiorców w sporach z ZUS-em, a także racjonalizuje przepisy dotyczące dostępu do broni. I co? Rząd ją blokuje. Co więcej, blokuje także własne projekty. Na przykład projekt podatkowy Ryszarda Petru. Od pół roku jest zamrożony, a sam Petru odbija się od drzwi do drzwi, bez efektu.
Czyli to po prostu marketingowy chwyt rządu przed drugą turą wyborów prezydenckich?
Dokładnie tak. Od początku zwracałem uwagę, że ta cała „deregulacja” to tylko hasło marketingowe, za którym nie stoi realna wola przeprowadzenia zmian. A jeśli już pojawiają się jakieś ustawy, to są to ustawy-wydmuszki. Dla przykładu – ustawa o kosztach sądowych zmienia... jedno słowo. Tylko jedno słowo w całym dokumencie! Ustawa dotycząca prawa rodzinnego zawiera jedną drobną zmianę. Krótko mówiąc – ani nie ma stu ustaw, a te, które się pojawiły, są albo symboliczne, albo całkowicie pozorne. Dotyczy to m.in. ustaw o vacatio legis dla przepisów podatkowych i gospodarczych. Ich zapisy są fikcyjne, bo nie nakładają żadnych realnych obowiązków. Z tymi "100 ustawami deregulacyjnymi Tuska" jest jak ze "100 konkretami". Dużo słów, zero treści.
Czy nie ma pan wrażenia, że Rafał Brzoska został trochę wykorzystany przez premiera, a potem zorientował się, że może stać się twarzą czegoś, co nigdy nie powstanie i dlatego się z tego wycofał?
Mam wrażenie, że został przez Tuska w to wciągnięty. Przystąpił do pracy z dużym zaangażowaniem, a efekty pracy jego zespołu można ocenić pozytywnie. Natomiast później stało się jasne, że cała inicjatywa to operacja polityczno-marketingowa, której jedynym celem było wsparcie Rafała Trzaskowskiego. I myślę, że pan Brzoska to zrozumiał i dlatego się z tego wycofał.
Czytaj też:
TVP zamówiło sondaż prezydencki. Znamy wynikiCzytaj też:
Skrytykował Trzaskowskiego, będzie mieć kłopoty. Policja szuka "Zorro" z Tarnowa
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.