DoRzeczy.pl: Czy w środę Donald Tusk obroni się, a rząd przetrwa, czy jednak nie uzyska wotum zaufania?
Mariusz Kałużny: Donald Tusk w środę się obroni, bo nastraszy koalicjantów i nastraszy ludzi – utratą pracy, miejsc na listach, utratą mandatu poselskiego. Natomiast to wcale nie oznacza, że to nie jest już polityczny koniec Donalda Tuska. To takie dogorywanie. Dlaczego mówię o końcu politycznym? Po pierwsze, używając całego aparatu państwa, ogromnych milionów, wsparcia medialnego, wsparcia z zagranicy, nielegalnych kampanii, przegrał wybory prezydenckie. Jego mentorzy za granicą, czyli Niemcy, to widzą i widzą, że Donald Tusk „nie dowozi tematów”. Niemcy chcieli mieć w Polsce swojego prezydenta i swojego premiera. Tymczasem nie mają ani prezydenta, ani pewności, co do premiera. Myślę, że ruchy Radosława Sikorskiego oraz to, że niemieckie media – zarówno tam, jak i w Polsce – piszą tytuły typu „Czy to koniec Donalda Tuska?”, świadczą o tym, że coś się dzieje. Najprawdopodobniej trwa wymiana lidera Platformy Obywatelskiej na kogoś, kto będzie potrafił „dowieźć temat”. Jutro pewnie się obroni, ale myślę, że przy najbliższym terminie wyborczym – czy to będą wybory przyspieszone, czy za dwa lata – Donald Tusk absolutnie nie obroni się i straci władzę.
A czy dopuszcza pan taki scenariusz, że Donald Tusk się w środę obroni, a później, po jakimś czasie, poda się do dymisji i Sejm desygnuje na premiera np. Radosława Sikorskiego?
Nie przewiduję takiego scenariusza, bo Donald Tusk to nie jest człowiek, który potrafi kierować się dobrem partii, dobrem Polski, czy nawet dobrem własnego środowiska. Tusk będzie bronił swojej pozycji i stanowiska premiera do upadłego. Będzie wykorzystywał wszelkie możliwe metody. Już teraz nie tylko będzie używał służb specjalnych wobec opozycji, ale także wobec swoich koalicjantów, żeby ich zastraszyć i zdyscyplinować. Raczej przewiduję, że czynniki zewnętrzne zadecydują o tym, że Tusk po prostu straci władzę – nie tylko w Polsce, ale i w samej Platformie. Mam na myśli zarówno wpływy zagraniczne, które są bardzo silne w środowisku PO, jak i rosnącą opinię społeczną, która po prostu ma już dość tego rządu.
Środowisko Platformy Obywatelskiej próbuje też podważyć ważność wyborów. Jak pan to ocenia?
Donald Tusk robi to z trzech powodów. Po pierwsze – żeby zbudować na arenie międzynarodowej przeświadczenie, że Karol Nawrocki został wybrany nielegalnie. Chce, żeby ludzie za granicą, którzy nie znają naszych realiów, mieli w głowie myśl: „a może rzeczywiście ten Nawrocki został wybrany w niejasny sposób”. Po drugie – chce osłabiać Karola Nawrockiego w Polsce, w oczach opinii publicznej. Tusk próbuje wmówić ludziom: „zobaczcie, coś z tymi wyborami jest nie tak, nie traktujmy poważnie tego prezydenta”. No i po trzecie – podejrzewam, że to środowisko Donalda Tuska mogło dopuszczać się pewnych nieprawidłowości podczas wyborów. Docierały do nas informacje o ludziach dowożonych autobusami do komisji po zaświadczenia do głosowania. Jeżeli to by się potwierdziło i środowisko PO próbowało „skręcić” te wybory, a im się to nie udało, to teraz krzyczą: „łapać złodzieja!”, żeby zniechęcić nas do dokładnego sprawdzania i kontroli. Powiem więcej – wydaje mi się, że gdyby te wybory były naprawdę całkowicie uczciwe, to wynik byłby 55 do 45 albo nawet 60 do 40 dla Karola Nawrockiego. Donald Tusk idzie politycznie w przepaść, ale jeszcze walczy. To nie jest słaby przeciwnik. Problem polega na tym, że im dłużej będzie u władzy, tym bardziej będzie wyniszczał swoją koalicję, swoją partię, no i niestety także Polskę.
Czytaj też:
Osobiste słowa Nawrockiego. "Jesteście dziś moją najważniejszą inspiracją"Czytaj też:
Kuźmiuk: Oskarżanie nas o fałszowanie wyniku wyborów to absurd
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.