Jak wiadomo, nasz premier słynie z legendarnie sceptycznego stosunku do przeprowadzania w Polsce jakichkolwiek reform; nawet tych, których dokonanie uroczyście poprzysiągł swoim wyborcom. I – w sumie – może dobrze, bo im dłużej przyglądam się sposobowi realizowania tych nielicznych, których ekipie premiera tysiąclecia – z różnych powodów, ale chyba ani razu z własnej woli – nie udało się nie przeprowadzić, ciarki zaczynają mi przechodzić po plecach na samą myśl o tym, że któregoś dnia złotoustemu mogłoby strzelić do głowy, by jednak swe wszystkie zaległe obietnice wyborcze wypełnić.
Dziś jest tak. Każdy Polak wie, że żaden Polak nie wie, kto odbierze od niego śmieci już za niecały tydzień, czyli po 1 lipca, a to znak, że „Platforma reformuje gospodarkę odpadami”. Każdy Polak wie, że żaden rodzic przyszłego sześciolatka nie wie, kiedy jego dziecko będzie musiało pójść do pierwszej klasy – to z kolei widomy znak, że „Platforma reformuje szkolnictwo”, na szczęście na razie tylko podstawowe. Każdy Polak wie, że skoro Donald Tusk podniósł VAT i obiecał go wkrótce obniżyć, to będzie można się cieszyć, jeśli nie podniesie go jeszcze bardziej – to oczywiście znak, że „Platforma uzdrawia finanse publiczne”. Każdy Polak wie, że nawet dobry Bóg nie wie, kiedy wreszcie da się przejechać tymi wszystkimi rozgrzebanymi drogami, które na razie urywają się w polu – tak, tak, to znak, że „Platforma oplata Polskę siecią autostrad i dróg ekspresowych”. I każdy Polak wie, że tylko cud może sprawić, by za rządów PO dało się po Warszawie jeździć choćby ciut szybciej niż po którejkolwiek ze stolic państw Unii Europejskiej – a to znak i dowód na to, że „Platforma wzięła na siebie wyzwanie zbudowania w stolicy drugiej nitki metra”.
No dobrze. A teraz wyobraźmy sobie, że Tusk któregoś dnia wstaje swą prawą, najbardziej liberalną z liberalnych nogą i postanawia jednak refotmować. Rusza spełnić swe wszystkie wyborcze przyrzeczenia, co do jednego.
Jak obiecywał, wprowadza podatek liniowy, niestety, z powodu marnego stanu kasy państwa, „zawinionego przez nieodpowiedzialną politykę finansową PiS w ostatnich latach”, na razie na poziomie 76 (a nie 15) proc.
Jak obiecywał, dzieli NFZ na kawałki w taki sposób, że najbliższego lekarza pierwszego kontaktu żadnemu pacjentowi nie udaje się odnaleźć bez uprzedniego przejścia miesięcznego kursu survivalu w dorzeczu Amazonki.
Jak obiecywał, wprowadza rolników do powszechnego systemu podatkowego, jednak wskutek pomyłki ministra Boniego numery NIP zostają nadane krowom wysokomlecznym, zamiast ich właścicielom. A podczas spełniania obietnicy likwidacji KRUS omyłkowo zlikwidowani zostają również rolniczy emeryci i renciści.
Dlatego, Szanowny Panie Premierze, skoro przez niemal sześć lat udało się Panu trzymać z dala od reform, proszę ich nie tykać jeszcze przez dwa. Mam nadzieję, że sam Pan widzi, iż tak będzie bezpieczniej dla nas wszystkich.