We wtorek w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej, odbyło się pierwsze od początku wojny w Ukrainie spotkanie delegacji wysokiego szczebla USA i Rosji. Waszyngton podkreślił, że to ważny krok na drodze zakończenia konfliktu, a Moskwa mówiła o gotowości "wznowienia pełnej współpracy" z USA.
Po stronie amerykańskiej uczestniczyli w nim sekretarz stanu Marco Rubio, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Waltz i specjalny wysłannik ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff, zajmujący się również kontaktami z Rosją. Przy stole negocjacyjnym po stronie rosyjskiej zasiedli szef MSZ Siergiej Ławrow i doradca Putina ds. polityki międzynarodowej Jurij Uszakow.
Wojna na Ukrainie. Lisicki i Cejrowski komentują
W najnowszym odcinku programu "Antysystem" Paweł Lisicki i Wojciech Cejrowski rozmawiają m.in. o wojnie na Ukrainie.
– W Europie cały czas mówi się o wojnie na Ukrainie, natomiast wreszcie ktoś zaczął mówić o pokoju. Trump jako pierwszy zaczął mówić o pokoju, a nie wojnie. Europa się wnerwia, kiedy Trump mówi o tym, że trzeba tę wojnę zakończyć. Trump w swoich przemówieniach używał dużych liczb, bo nie chodziło w rzeczywistości o liczby. Zresztą Wołodymyr Zełenski pewnie też dokładnie nie wie, ile osób zginęło. Z punktu widzenia Ameryki, że Rosja się na nich rzuci jest mało prawdopodobne. Trump patrzy na tę wojnę, że tam giną ludzie i chce zakończyć tę rzeź. Najważniejsze jest dla niego, by zaprowadzić pokój. Punktem widzenia Europy jest wojną – tłumaczył Wojciech Cejrowski.
Paweł Lisicki zgodził się ze stwierdzeniem, że Donald Trump jest pierwszym politykiem, który mówi o pokoju. – Jeśli popatrzymy na inne konflikty masowe, w których ginęli ludzie, to wydawało się, że pierwszym objawem zdrowego rozsądku i moralności było to, by powstrzymać zabijanie. Tymczasem tu przez trzy lata mówiono o wojnie. W Europie jako jedyny o pokoju mówił Viktor Orban. Moim zdaniem kluczem do zrozumienia tego, co się stało jest fakt, że Joe Biden mówił o wojnie, a do tej wizji przekonał Europejczyków, którzy teraz nie bardzo wiedzą, co zrobić – mówił.
– Może niech się zaczną zachowywać samodzielnie? Zwłaszcza, że Joe Biden był rękawiczką na ręku koncernu zbrojeniowego. Komu się opłacała ta wojna? Kto dostawał pieniądze? Przemysł zbrojeniowy, który produkował te zabawki. Nawet jak z magazynów wojskowych przekazali jakiś stary sprzęt, to zrobiło się miejsce na nowe rzeczy. To przemysł zbrojeniowy mówił "wojna, wojna". Przemysł zbrojeniowy zawsze chce wojny, bo tylko wtedy sprzeda swoje produkty. Naboje do karabinów mogą leżeć w magazynie, więc jak je zużyć? No można zrobić duże ćwiczenia wojskowe, to je wystrzelają, ale to mało, więc najlepiej zrobić jakąś wojnę. Najlepiej, żeby były one w różnych miejscach, bo przecież oni nie mogą na terenie wojny produkować niczego. No to wciągnijmy ich w kredyty itd. Demokraci są przedstawicielami przemysłu zbrojeniowego, aż przyszedł Donald Trump i podczas pierwszej kadencji zapowiedział zakończenie wojen – wskazywał Cejrowski.
– To niebezpieczeństwo, o którym pan mówi, z rosnącą pozycją kompleksu wojskowego, widział w latach 50. prezydent USA Dwight Eisenhower, który przed tym przestrzegał. Największym niebezpieczeństwem jest rosnące w siłę lobby zbrojeniowe, które dąży do rozpoczynania kolejnych wojen. To niebezpieczeństwo zostało zidentyfikowane przez amerykańską klasę polityczną, ale nie wszyscy się tego trzymają. Biden był instrumentem przemysłu zbrojeniowego, stąd można wytłumaczyć jego zaangażowanie – wskazywał Paweł Lisicki.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl