Celibat – który nie jest ani kwestią dogmatyczną, ani nawet doktrynalną – od wieków pozostaje znakiem rozpoznawczym księży katolickich. I chociaż mogłoby się wydawać, że w okresie kultu wolności osobistej czy singielstwa nikomu nie powinno to przeszkadzać, to wymóg bezżenności księży pozostaje jedną z najmocniej atakowanych katolickich (ściślej łacińskich) tradycji. To właśnie celibat księży świat uznaje za przyczynę skandali pedofilskich czy homoseksualnych, a próby jego zniesienia są nieustannie podejmowane przez katolickich postępowców, dla których – obok zakazu rozwodów czy antykoncepcji – pozostaje on znakiem doktrynalnego zgorszenia. Od wielu lat nie ustają więc próby jego zniesienia lub przynajmniej ograniczenia, tak by przynajmniej w niektórych krajach do święceń dopuścić żonatych mężczyzn.
(...)
Franciszek od dawna mówi o konieczności wypracowywania nowej tożsamości kapłańskiej w świecie współczesnym, nie obawia się mówić o kryzysie tejże, a także wspomina zarówno o konieczności zbadania możliwości dopuszczania kobiet do święceń diakonatu (powołał nawet specjalną komisję, która zajmuje się tym problemem), jak i o decentralizacji i przeniesieniu większej odpowiedzialności na biskupów. Wszystkie te tematy dobrze wpisałyby się w obrady kolejnego synodu. Kryzys powołaniowy sprawiłby zaś, że temat posługi duchownych stałby się całkowicie oczywisty.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.