Nie pomogły protesty i apele. Siostry Niepokalanki opuszczą Szczecinek

Nie pomogły protesty i apele. Siostry Niepokalanki opuszczą Szczecinek

Dodano: 
Krzyż, zdjęcie ilustracyjne
Krzyż, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pexels / Michael Morse
Choć wydawało się, że uda się uniknąć tego scenariusza, to decyzją władz zakonu Siostry Niepokalanki z końcem miesiąca przestaną prowadzić świetlicę dla dzieci i młodzieży, a do końca wakacji opuszczą dom w Szczecinku, w którym mieści się kaplica oraz Okno Życia. Rozczarowania nie kryją mieszkańcy, którzy zwrócili się do nas z prośbą o nagłośnienie sprawy.

Siostry Niepokalanki związane są ze Szczecinkiem od 1945 roku, gdy po zmianie granic zgromadzenie straciło wszystkie domy na Kresach. Wprowadziły się one do kamienicy, którą otrzymały od Państwowego Urzędu Repatriacyjnego. Razem z przybyłymi repatriantami siostry zaczęły budować szczecinecką społeczność, pomagając tworzyć w mieście sieć szkół, w których same uczyły rozmaitych przedmiotów.

Siostry ze Szczecinka szybko stały się oazą dla tych, którzy szukali pomocy i wsparcia. Prowadziły one duszpasterstwo osób starszych, a także świetlicę środowiskową. Od kwietnia 2018 roku prowadzą także okno życia dla niemowląt – jedno z niewielu w całej diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Wyprowadzka ze Szczecinka

Niestety, na początku ub. roku okazało się, że Niepokalanki miały latem opuścić Szczecinek. Powód? Zbyt niska liczba powołań. Informację przekazała przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP s. Leticia Skura w liście do parafian i mieszkańców Szczecinka. Jak podkreśliła, mieszkańcy miasta także służyli wsparciem klasztorowi i tak powstała "serdeczna więź, która umożliwiała owocne funkcjonowanie domu". S. Skura zaznaczyła, że w dużym stopniu dzięki niej dom istniał tak długo, mimo kryzysu powołań, z którym od kilku lat zmaga się jej zgromadzenie.

Budynek klasztoru, w którym do tej pory funkcjonowały Niepokalanki, miał zostać przekazany i być prowadzony przez Caritas. W ub. roku trwały bowiem rozmowy o wykupieniu klasztornego budynku i przejęciu prowadzonej przez siostry świetle, w której wychowało się kilka pokoleń mieszkańców miasta. Rozmowy ostatecznie się jednak nie powiodły.

Wyprowadzkę zatrzymała m.in. pełna emocji reakcja nie tylko mieszkańców Szczecinka, ale i całej diecezji. Do klasztoru popłynęły listy, słów otuchy i zapewnienia o modlitwie. Władze zakonu postanowiły zmienić swoją decyzję. Niestety, jak się okazało, tylko na rok. 23 maja na sesji Rady Miasta radny Janusz Rautszko poinformował, że władze zgromadzenia wróciły do pierwotnej decyzji, a klasztor przy ul. Kościuszki zostanie sprzedany. Same siostry, które dotychczas pełniły posługę w Szczecinku, trafią do klasztorów w innych lokalizacjach

– Termin likwidacji domu to czerwiec tego roku, mimo iż nabywca deklaruje, że 2-3 lata siostry mogłyby jeszcze z niego korzystać. Ogromna szkoda i strata dla Szczecinka, ale taka jest decyzja władz zakonu, choć obecnie w Szczecinku są cztery siostry, a reguła pozwala nawet na trzy – mówi radny Ratuszko.

– Mamy setkę wiernych na niedzielnej mszy. Tak samo było teraz na majowych. Siostry są w Szczecinku od 1945 roku, ale czy klasztor to wyłącznie własność sióstr? Czy to nie jest własność społeczeństwa? Oprócz nieruchomości jest pewna społeczność, za którą powinien ktoś wziąć odpowiedzialność. Część z ludzi, którzy chodzą na mszę święta, to już nie pójdzie w inne miejsce. Mówimy o osobach starszych, czy niepełnosprawnych – mówi nam jedna z parafianek.

Czekając na cud

W Szczecinku siostry prowadzą m.in. świetlicę dla dzieci, którą niedawno z pomocą wiernych rozbudowały i zmodernizowały. Opiekują się także oknem życia, a w klasztorze funkcjonuje kaplica.

– Spadek powołań nie pozwala na przysłanie tu nowych sióstr, a nam też lat nie ubywa, więc z coraz większym trudem przychodzi nam prowadzić dom. Zamykamy kolejno wszystkie sprawy, żeby zdążyć do końca czerwca. Choć z myślą, że może jeszcze coś się odmieni. Ale teraz to tylko cud mógłby odmienić tę decyzję. Po ludzku to trudne, ale wierzymy, że Pan Bóg ma plan na inne dobro w tym miejscu – tłumaczy w rozmowie z "Gościem Niedzielnym" szczecinecka przełożona.

Pogodzenie się z wyjazdem niepokalanek nie przychodzi łatwo mieszkańcom miasta, zwłaszcza najbliższym sąsiadom zakonnic i osobom starszym, którzy korzystali z klasztornej kaplicy. Okazało się również, że na budynek znalazł się nowy kupiec, ale jest nią osoba prywatna. Zgromadzenie opuści dom przy ulicy Kościuszki jeszcze w trakcie wakacji, choć potencjalny nabywca chce, aby prowadziło swoją pracę przez kolejne 2-3 lata. Po likwidacji domu zakonnego w Szczecinku diecezjalna Caritas będzie musiała podjąć decyzję, jaka przyszłość czeka Okno Życia, nad którym czuwały Siostry Niepokalanki.

– Czy tak bezrefleksyjnie można zamknąć kaplicę? Dla mnie powstaje też pytanie, czy ktoś weźmie odpowiedzialność za to, co ewentualnie w tym miejscu będzie? Takie nieruchomości są własnością kościoła. Może niekoniecznie trzeba to sprzedać. Może nie warto kierować się tabelką w excelu? Siostry nam dużo dają, ale i my jako lokalna społeczność też dajemy od siebie. Czy nie powinniśmy za wszelką cenę szukać rozwiązań? – pyta nas inna parafianka. – Obawiamy się również, że może to być wyznaczenie drogi dla innych. Nie chcemy, by w Polsce stało się to, co na Zachodzie, gdzie kościoły zamienia się np. na restauracje, czy dyskoteki. Nawet, jeśli Siostry rzeczywiście się wyprowadzą, to warto pokazać, że lokalna społeczność się z tym nie zgadza. Może następnym razem ktoś zastanowi się dwa razy – kończy.

Źródło: DoRzeczy.pl / koszalin.gosc.pl, iszczecinek.pl, gk24.pl,
Czytaj także