To miało być wielkie sportowe święto. W ubiegłym roku na Stadionie Narodowym miało się odbyć żużlowe Grand Prix Polski, czyli druga runda indywidualnych mistrzostw świata. Jednak z powodu kłopotów z nawierzchnią oraz taśmą startową, zawody zostały przerwane po 12 z 23 biegów. Uznano to za kompromitację PZM. Część kibiców skierowała sprawę do sądu oraz domagała się zwrotu pieniędzy za bilety.
Sąd uznał, że pomiędzy kibicami, a Polskim Związkiem Motorowym nastąpiło zawarcie umowy o udostępnienie imprezy masowej, która umożliwiła fanom udział w imprezie. Według sędziów kwestia budowy oraz odpowiedniego przygotowanie toru żużlowego należało do organizatora imprezy. - W toku procesu wykazaliśmy, że wbrew zapatrywaniom Polskiego Związku Motorowego przyczyną przerwania i zakończenia zawodów nie była decyzja jury, lecz wyłącznie stan toru żużlowego, który stanowił zagrożenie dla biorących udział w zawodach zawodników. Decyzja jury była w ocenie sądu skutkiem zaniechań organizatora, a nie ich przyczyną - powiedział portalowi WP Sportowe Fakty radca prawny Mateusz Klejborowski, wspólnik Kancelarii Radców Prawnych Klejborowski/Bernaciak.
Wyrok sądu jest nieprawomocny. Polski Związek Motorowy może złożyć apelację.
kg
fot. pixabay.com/engborg/Public Domain
sportowefakty.wp.pl/dorzeczy.pl