Dla tenisistki z Warszawy tegoroczne wydarzenie w Melbourne było i tak największym osiągnięciem w jego historii. W latach 2020-2021 zawodniczka odpadała w 1/8 finału, a w swoim debiucie w Australii przed trzema laty w drugiej rundzie zmagań.
W wielkoszlemowym półfinale Świątek zaprezentowała się po raz drugi, po tym, jak w 2020 roku wygrała French Open.
Rewanż Amerykanki
W czwartek Amerykanka Danielle Collins pokonała młodszą o siedem lat reprezentantkę Polski 2:0 (6:4, 6:1) i tym samym zrewanżowała się jej za ich poprzednie spotkanie w ramach ćwierćfinału ubiegłorocznego turnieju WTA w Adelajdzie.
Iga Świątek w meczu z Collins źle wyglądała przede wszystkim przy swoim serwisie – w samym pierwszym secie dała się przełamać aż trzykrotnie. Później próbowała odrabiać straty, ale skończyło się na wyniku 4:6. Niestety, druga partia wyglądała jeszcze gorzej. Polka wygrała tylko jednego gema, przy czym rywalka znowu przełamała ją aż trzy razy.
Przypomnijmy, że Świątek w ćwierćfinale turnieju, po trzygodzinnej bitwie, wygrała z rozstawioną z numerem siódmym Estonką Kaią Kanepi 2:1 (4:6, 7:6, 6:3) w spotkaniu rozgrywanym na korcie Rod Laver Arena.
W finale imprezy Collins zmierzy się z Australijką Ashleigh Barty.
Przegrana Hurkacza
Już w drugiej rundzie z Australian Open odpadł Hubert Hurkacz. Polski tenisista uległ Adrianowi Mannarino z Francji w stosunku 3:0 (6:4 6:2, 6:3). Eksperci wskazywali, że wynik to "niespodzianka, choć nie sensacja". Zaskakiwać mogła jedynie łatwość, z jaką notowany na 69. miejscu w rankingu ATP Francuz poradził sobie z Polakiem, który wciąż należy do światowej czołówki.
Był to trzeci start Hurkacza w Melbourne. Po raz drugi Polak dotarł do drugiej rundy, raz pożegnał się z turniejem już po pierwszym meczu.
Czytaj też:
Djokovic poza kolejnym turniejem? "Nie będzie wyjątku"Czytaj też:
Nagłe problemy znanego tenisisty z oddychaniem. Mecz w Australii przerwany