Najbardziej złowrogi sens jest lepszy niż bezsens, więc nie rozumiejąc ani w ząb, zaczynamy być skłonni uwierzyć w najbardziej nawet karkołomne konstrukcje, które odkrywają w chaosie zdarzeń jakąś logikę.
Przyznam się Państwu: kampania Rafała Trzaskowskiego jest tak głupia, tak przeciwskuteczna i pozbawiona krztyny sensu, że sam zaczynam ulegać tej skłonności. Po pochwaleniu się przez kandydata PO spotkaniem z Zenkiem Martyniukiem właściwie jestem na krawędzi uwierzenia w jakąś teorię spiskową, których zresztą kilka już powstało i po sieci krąży. Na przykład w tę, że Donald Tusk celowo obstawił Trzaskowskiego swoimi sabotażystami z zadaniem suflowania mu najgłupszych pomysłów, bo chce kandydaturę wiceprzewodniczącego PO w ostatniej chwili odstrzelić, by startować samemu, względnie, by wypromować jako "kandydata niezależnego" Owsiaka albo jakiegoś "nowego Tymińskiego", powolnego wobec władzy biznesmena czy celebrytę.