Ludzka twarz pana

Ludzka twarz pana

Dodano: 25
Władimir Putin z psem
Władimir Putin z psem Źródło: YouTube / RT
TERESA STYLIŃSKA | W Białym Domu prezydentom zawsze towarzyszyły psy albo koty, a czasem jednocześnie i psy, i koty. Nie inaczej jest na Downing Street, w Pałacu Elizejskim i na Kremlu. Obecność zwierząt w polityce jest nie do przecenienia.

Poglądy psa nie mają znaczenia. Może być republikaninem albo demokratą. Ważne, że w Białym Domu zawsze jest dla niego miejsce. Bo prezydentom Ameryki od dziesięcioleci towarzyszą czworonożni przyjaciele, którzy nie tylko umilają swym panom sprawowanie urzędu, lecz także miewają do spełnienia ważkie zadania, również polityczne – gdy trzeba poprawić opinię pana, zadbać o jego popularność czy rozładować napięcie. Z tej nieformalnej tradycji wyłamał się Donald Trump – od ponad stu lat pierwszy prezydent bez psa. Jak to możliwe? – On po prostu psów nie lubi – wyjaśniła prasie pierwsza żona Trumpa, Ivana. Ostatnim prezydentem, który również nie miał psa, był William McKinley, zmarły w 1901 r. w następstwie zamachu. Ale miał za to dwa koty, papugę i koguta.

Cały artykuł dostępny jest w 43/2020 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także